W ramach naszego cyklu "Mimo drzwi zamkniętych" publikujemy kolejne świadectwa kapłanów, którzy zgodzili się podzielić z nami swoim przeżywaniem kapłaństwa i wiary w czasach pandemii.
Podobnie jak w Wielki Czwartek i Wielki Piątek, także i dziś publikujemy kolejne świadectwa księży, którzy opowiadają o swoim kapłaństwie, wierze, wyzwaniach i trudnościach w czasie pandemii. Dziś prezentujemy świadectwa: ks. Henryka Linarcika, ks. Andrzeja Sałkowskiego, ks. Grzegorza Gołębia, ks. Rafała Babickiego i ks. Rafała Nawrockiego.
Ks. Henryk Linarcik, proboszcz parafii św. Katarzyny w Rzeczycy.
Bez wątpienia nie jest to łatwy czas. Sytuacja, w której się znaleźliśmy, szansa na zatrzymanie się, zadanie sobie wielu pytań, to także szansa na spotkanie z Bogiem w innej formie. W czasach epidemii istotne staje się zawierzenie Bogu swojego życia. Łatwo trwać w przekonaniu, że zawierzyliśmy swój los Bogu, kiedy niczego nam nie brakuje, gdy w domu ciepło, pełna lodówka, jako takie zdrowie, gdy są jakieś oszczędności. Dużo trudniej zawierzyć się, gdy świat staje na głowie. W takich chwilach zdaje się, ze Bóg mówi: „Sprawdzam”. Jako ksiądz mam to szczęście, że każdego dnia mogę karmić się ciałem Pańskim. Każdego dnia ten pokarm mnie umacnia, daje pokój. Czuję, że Bóg jest blisko. Przyjmując Komunię myślę o moich parafianach, wszystkich mam ich w sercu. Z myślą o nich uruchomiłem transmisję Mszy św., bo chcę by mieli możliwość zaglądać do kościoła.
Nie sądziłem, że po tylu latach kapłaństwa będę tak tęsknił za ludźmi. A jednak. Tęsknię, za wspólną modlitwą, za ich obecnością, za śpiewem. Z bólem i tęsknotą parzę na pusty kościół.
Widzę w oczach swoich wiernych strach, niepokój, ale i ufność w Bożą opiekę i wstawiennictwo Matki Bożej, która niedawno powróciła do naszej parafii. Kiedyś stała w głównym ołtarzu, teraz jakby podeszła bliżej ludzi. Jakby chciała im powiedzieć: jestem.