W ramach naszego cyklu "Mimo drzwi zamkniętych" publikujemy kolejne świadectwa kapłanów, którzy zgodzili się podzielić z nami swoim przeżywaniem kapłaństwa i wiary w czasach pandemii.
Ks. Andrzej Sałkowski, proboszcz parafii św. Bartłomieja Apostoła w Rybnie.
Czuję się dziwnie. W sercu mam ogromną tęsknotę za wiernymi. Staram się ten czas przyjmować jako dar od Boga. Póki co, czas niezrozumiały, ale niezwykły. Ograniczenia spowodowały, że mam znacznie więcej czasu na osobistą relację z Bogiem. Modląc się reflektuję swoje życie. Już dziś mogę powiedzieć, że jest to czas łaski, nawrócenia, powrotu do pierwotnej gorliwości, ale także gorącej modlitwy za parafian, za bliskie mi osoby. Podczas narodowej kwarantanny jeszcze mocniej dotarła do mnie prawda, ze kapłan to ofiarnik Pana Boga.
Myślę sobie, że skoro Bóg daje nam ten czas, to trzeba go przyjąć. Ograniczona aktywność, praca duszpasterska uświadamiają, że kapłaństwo to nie tylko działanie, ale przede wszystkim wypełnienie woli Bożej bez względu na to, jaka ona jest. Czasem człowiek chciałby tak na przekór wszystkim zarządzeniom robić swoje, nie stosować się do obostrzeń, ale nie tędy droga. Wytyczne mają za cel służyć ludziom, chronić ich życie. Mogę więc powiedzieć, że jest to dla mnie czas uczenia się posłuszeństwa, które wiem, jak wielką ma moc. Na myśl przychodzi mi choćby św. Faustyna Kowalska, czy ks. Dolindo, którzy nauczali, że posłuszeństwo jest wyrazem miłości. Wielu świętych świadczyło o tym, że często wiele więcej można zdziałać trwając na modlitwie, na kolanach, niż aktywnością duszpasterską. Człowiek to wie, ale rzucając się w wir pracy duszpasterskiej gdzieś to umyka.
Dziś mam poczucie, że przez tę pandemię Bóg nam, kapłanom, „zafundował” niezwykłe rekolekcje kapłańskie trwające już kilka tygodni, czyli znacznie dłużej niż zwykle. Przyjmuję to wyzwanie i z tego składam ofiarę Jezusowi.