Na 14 dni więzienia skazano w poniedziałek mężczyznę, który podczas sobotnich demonstracji w Londynie oddawał mocz przy stojącym w pobliżu parlamentu monumencie upamiętniającym policjanta zamordowanego w 2017 r. przez dżihadystę.
Zdjęcie oddającego mocz mężczyzny - uczestnika samozwańczych protestów w obronie ważnych historycznie pomników - obiegło w sobotę wieczorem brytyjskie media, wzbudzając powszechne potępienie i niesmak. Następnego dnia 28-letni Andrew Banks ze Stansted w hrabstwie Essex sam oddał się w ręce policji.
W poniedziałek przed sądem w Londynie przyznał się do zarzutu naruszenia obyczajności. Jak mówił prokurator, Banks był w Londynie, by bronić pomników przed dewastacją, ale nie potrafił wskazać, o jakie pomniki chodziło. Mówił też, że poprzedniego dnia wypił 16 piw i nie spał w nocy. Jego obrońca z kolei zapewniał, iż Banks jest zawstydzony swoim zachowaniem oraz że miał kłopoty psychiczne.
Monument, obok którego doszło do incydentu, upamiętnia Keitha Palmera, policjanta, zamordowanego przez dżihadystę Khalida Masooda. W marcu 2017 r. wjechał on samochodem w grupę pieszych na Moście Westminsterskim, zabijając cztery osoby, a następnie śmiertelnie dźgnął nożem Palmera.
W trakcie sobotnich zamieszek w Londynie aresztowano ponad sto osób. Większość aresztowanych to osoby, które - jak przekonywały - broniły pomników kluczowych dla brytyjskiej historii przed aktami wandalizmu ze strony antyrasistowskich aktywistów. Część tych osób użyła tego tylko jako pretekstu do atakowania policji i wszczynania burd. Przed demonstracjami rząd zapowiedział, że wszyscy, którzy zostaną przyłapani na atakowaniu policjantów, niszczeniu mienia i aktach wandalizmu, staną przed sądem w ciągu 24 godzin.