Ludzka solidarność i miłosierdzie wygrywają z poczuciem strachu. Wiemy, że choć codziennie ryzykujemy życiem, to nie możemy tych ludzi pozostawić samych. Tak o niesieniu pomocy na terenach zalanych przez wywołaną przez Rosjan powódź mówi ks. Piotr Rosochacki. Szef Caritas Spes w Odessie podkreśla, że z powodu nasilenia ostrzału sytuacja na tym terenie staje się coraz trudniejsza.
Polski kapłan, który na Ukrainie posługuje od 2007 roku przypomina, że obwód chersoński, w którym doszło do katastrofy już wcześniej znacząco ucierpiał z powodu wielomiesięcznej okupacji. „Ci ludzie przeszli gehennę, a mimo to nie chcą stąd wyjeżdżać, tylko jak najszybciej pragną osuszyć i odbudować swoje domy” – mówi Radiu Watykańskiemu ks. Rosochacki.
Zobacz: Inwazja Rosji na Ukrainę - relacjonujemy na bieżąco
Nasza misja jest niebezpieczna, ale nie możemy opuścić ludzi
„Są to ludzie, którzy bardzo często przeżyli osiem, dziewięć miesięcy okupacji rosyjskiej. Potem kilka miesięcy regularnych ostrzałów. A teraz przyszła do nich woda. Jeden z ojców rodziny z dwójką dzieci, która nigdy stamtąd nie wyjechała, powiedział mi bardzo trudne słowa, których początkowo w ogóle się nie rozumie: «proszę księdza, lepiej woda niż ruskie» - mówi papieskiej rozgłośni ks. Rosochacki. - Woda, które niesie ogrom zniszczeń. Mamy zagrożenie cholerą i innymi chorobami. Mówi się o katastrofie biologicznej, a on mówi, że mimo wszystko, to jest lepsze niż ruskie. Dla mnie te słowa są naprawdę czymś bardzo trudnym. Ja wiem, że nie mogę zostawić tych ludzi samych. Tam, gdzie się teraz pojawiamy z pomocą humanitarną w postaci produktów żywnościowych, produktów higienicznych, to wiemy, że my musimy tam wrócić ze środkami do sprzątania, z pompami, z generatorami. Wiemy, że musimy wrócić do tych ludzi z materiałami budowlanymi. A w międzyczasie jeszcze to wszystko wesprzeć pomocą psychologiczną, są to bardzo trudne rozmowy, bardzo trudna sytuacja. Ci ludzie często mówią, że zaatakowali ich ludzie, którzy nie mają sumienia. Ostatnio została zaatakowana cerkiew w jednej z miejscowości, w których pomagamy. Jeden z mieszkańców powiedział: dla nich nie ma rzeczy świętych. Więc jest to tragedia.“
Szef odeskiej Caritas ujawnia, że pojawienie się dziennikarzy czy pomocy humanitarnej w jakimś regionie ściąga na dane miasto czy wioskę od razu zmasowany ostrzał. Dlatego też wolontariusze Caritas nie ujawniają konkretnych miejsc, w które jadą z pomocą, by nie ściągać na ludzi dodatkowego niebezpieczeństwa. „Nigdy nie zatrzymujemy się w jednym miejscu dłużej. Zmieniamy też punkty wydawania pomocy, żeby nie być jakimś dodatkowym obiektem, który mógłby spowodować ostrzał tego konkretnego miejsca” – mówi ks. Rosochacki
„Sytuacja jest zdecydowanie trudniejsza niż dwa tygodnie temu. Chodzi zarówno o skutki powodzi, jak i zmasowany ostrzał Odessy, gdzie mieści sią nasza baza główna. Zniszczony został m.in. magazyn, w którym zaopatrywaliśmy się w żywność. To jest tragiczne. Mamy świadomość, że Rosjanie nie liczą się z życiem Ukraińców, ale też nie liczą się z życiem swoich żołnierzy, swoich ludzi i nie pozwalają na ich ewakuację. Ta wojna już dawno wyszła poza ramy standardów wojennych, a raczej nigdy ich nie respektowała. Od pierwszych dni nie były przestrzegane normy humanitarne – mówi szef Caritas Spes w Odessie. – Nasi wolontariusze niestety muszą używać hełmów, muszą używać kamizelek kuloodpornych. Jesteśmy bardzo widoczni, nosimy czerwone kamizelki z napisem Caritas. Podobnie zachowują się też inne organizacje, ale to jest niewystarczające, żeby być bezpiecznym, więc musimy naprawdę być bardzo, bardzo uważni. Musimy reagować na sygnały alarmowe i zatrzymywać wydawanie pomocy również w tym momencie. Mamy świadomość tego, że nasza misja jest misją niebezpieczną, ale jednocześnie mamy świadomość, że nie możemy zostawić tych ludzi samych, bo, tak jak to mówią nasi wolontariusze, ci ludzie są jeszcze w gorszej sytuacji niż my. Więc solidarność ludzka i miłosierdzie wygrywają z poczuciem strachu.“
Pomoc dla powodzian na Ukrainie można przekazać za pomocą Caritas Polska:
https://caritas.pl/ukraina/