Księża oblaci z parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Grotnikach koło Zgierza, do której należał i aktywnie ją budował Krzysztof Krawczyk, wspominają zmarłego muzyka.
Ojciec Tomasz Ewertowski OMI przybył do Grotnik jako proboszcz w lipcu 1995 roku, a kilka miesięcy później do parafii wprowadził się Krzysztof Krawczyk. Bardzo szybko zawiązała się między nimi przyjaźń. Muzykowi bardzo leżało na budowie nowego kościoła w Grodnikach. Organizował koncerty charytatywne, z których dochód był przeznaczony na ten cel. Zapraszał swoich przyjaciół - czołowych muzyków polskiej sceny, którzy swoje honoraria oddawali na budowę świątyni.
"Jego wiara była próbą powrotu do doświadczenia Boga z dzieciństwa - mówi o. Ewertowski - Miał świadomość, że zagubił relację z Bogiem po śmierci ojca, gdy miał kilkanaście lat. W życiu dorosłym na nowo odkrywał obecność Boga i wzrastał w wierze".
Krzysztof Krawczyk zmarł w Poniedziałek Wielkanocny. Kilka dni wcześniej wyszedł ze szpitala, gdzie trafił z powodu zakażenia koronawirusem. Miał 74 lata.
Pisaliśmy o tym:
Krzysztof Krawczyk nie ukrywał swojej wiary. Wielokrotnie dawał jej świadectwo. Modlił się przed koncertami - nie tylko o udany występ, ale także za słuchaczy. Dzielił się swoim doświadczeniem relacji z Bogiem, także podczas publicznych koncertów.
"Kiedyś podczas koncertu w Gdańsku, pan Krzysztof Krawczyk przerwał w połowie. Powiedział, że ateiści mogą teraz wyjść i się obrazić, ale on musi to zrobić - wspomina ojciec Ewertowski - Zaczął mówić i śpiewać o Bogu".
Wiele godzin rozmawiał o wierze z oblatami. Ojciec Ewertowski przyznaje, że jego pytania i refleksje były niezwykle głębokie. "Jego Pismo Święte zawstydziłoby niejednego z nas. W wielu miejscach było pozakreślane i popisane. Nie trzymał Biblii na półce, ale ją czytał".
Muzyk codziennie odmawiał różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. W modlitwie towarzyszyła mu żona Ewa. Uważał, że zawdzięcza Maryi uratowanie życia z wypadku samochodowego, dlatego swoim przy domu postawił kapliczkę poświęconą Matce Bożej.
Przeczytaj też:
Ojcowie oblaci wspominają jak każdego roku w Boże Narodzenie Krzysztof Krawczyk organizował wspólne kolędowanie w parafii. "Niekiedy potrafił przerwać kolędowanie. Przypominał, że są święta i nie przyszedł tutaj dawać koncertu: Jeśli nie będziemy śpiewać kolęd wspólnie, ja idę do domu - mówił".
Oblaci wspominają, że muzyk regularnie przystępował do sakramentów. Jeśli nie mógł przyjść do kościoła z powodu choroby, prosił ojców, aby przynieśli mu Komunię świętą do domu albo udzielili sakramentu namaszczenia chorych. Co roku uczestniczył w całym Triduum Paschalnym. Jego śpiew podczas liturgii, szczególnie Pasji, kiedy wykonywał partię narratora, poruszał wszystkich.
Był wrażliwy na los drugiego człowieka. Często przychodził do klasztoru w Grotnikach, aby zorientować się w potrzebach najbiedniejszych ludzi w parafii. "Przed Bożym Narodzeniem jeździliśmy po parafii, pokazywałem mu domy i mówiłem o rodzinach, które potrzebują pomocy - zdradza ojciec Ewertowski. - Pamiętam sytuację, gdy weszliśmy do domu, który był strasznie zaniedbany. Mieszkało tam dwóch chłopaków, którzy byli pod opieką dziadków, bo rodzicom odebrano prawa rodzicielskie. Po świętach wspólnie zorganizowaliśmy remont ich mieszkania. Wcześniej - przepraszam za wyrażenie - ale dom nie przypominał nawet budy dla psa".
"Dobro czynił dyskretnie, nie narzucał się i nie obnosił się z dobroczynnością. Często bez rozgłosu wspierał innych przez żonę Ewę. Pomagał także misjonarzom oblatom, pracującym ad gentes. Był niezwykłym człowiekiem, serdecznym, bardzo wrażliwym na potrzeby biednych i chętnym do pomocy" - wspominają Krzysztofa Krawczyka ojcowie oblaci z Grodnik.