Podarowana wczoraj przez premiera Węgier Wiktora Orbána jako dar dla narodu polskiego młodzieńcza zbroja króla Zygmunta Augusta jest już eksponowana w Sali Senatorskiej Zamku Królewskiego.
Ma już nawet numer inwentarzowy - 10 170. Będzie tu pokazywana bezpłatnie do końca lutego, by od 2 marca trafić do Zbrojowni na ekspozycję stałą. - Będzie pierwszym obiektem, który będzie się widziało, wchodząc do Zbrojowni. To prawdziwa perła w kolekcji zamku. Tego typu XVI-wiecznych zbroi zachowało się na świecie tylko dwie, wliczając naszą. Jesteśmy wdzięczni tym, którzy zdecydowali się na wykonanie takiego wspaniałomyślnego gestu darowizny - powiedział w trakcie dzisiejszej prezentacji dzieła prof. Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu.
Polskie zbiory nie mogły się do tej pory pochwalić kompletnym wyrobem płatnerskim tej klasy. - To zbroja młodzieńcza, wykonana w 1533 r., gdy król Zygmunt August miał zaledwie 13 lat i od trzech lat był już królem Polski, wybranym jeszcze za życia ojca - króla Zygmunta Starego, który zmarł w 1548 roku. To prezent zaręczynowy, wykonany na zamówienie ówczesnego króla Czech i Węgier, późniejszego cesarza Ferdynanda I, z okazji zaręczyn jego córki - 7-letniej wówczas Elżbiety Habsburżanki - z Zygmuntem Augustem. Ślub i wesele tej pary odbyło się na Wawelu w 10 lat później - powiedział Krzysztof Czyżewski, kurator zbiorów militariów wawelskich.
Zbroja o wysokości 156,8 cm, ważąca12,8 kg, jest wykonana misternie z kutej stali, dekorowanej na różne sposoby. Na środku napierśnika umieszczono splecione litery S i E - inicjały pary narzeczonych Zygmunta i Elżbiety. - Stałym motywem dekoracyjnym jest motyw kratownicy ukośnej, wewnątrz której umieszczono czterolistne rozetki. To jest naśladownictwo kostiumu dworskiego z ówczesnych czasów! Geometria jest tu skomplikowana. Prawy naramiennik nie jest taki sam jak lewy. Zbroja, aczkolwiek dekoracyjna, miała kształt turniejowy. Po prawej stronie widać hak składany, który służył do podtrzymywania kopii. Dlatego wycięcie pod prawym naramiennikiem musiało być większe. Płatnerz, rzemieślnik wysokiej klasy z Innsbrucku - Jörg Seusenhofer - potrafił imitować w twardej stali miękką tkaninę, która była przyszywana i nacinana. Mamy do czynienia z kontrastem srebrzystej stali i złoconych nacięć - dodał kurator Czyżewski.
Z powodu braku źródeł trudno prześledzić dalsze losy zbroi, aż do 1770 r., gdy pojawia się wzmianka o niej w rejestrze zbiorów monarszych Habsburgów we Wiedniu. Niektórzy badacze przypuszczają, że mogła zostać zabrana z zamku w Starej Lubowli na Spiszu po tym, gdy Austria zajęła ten teren w 1769 roku. Ta cenna pamiątka królewska pozostała w Wiedniu do 1933 roku. Na mocy decyzji sądu arbitrażowego została przekazana do Węgierskiego Muzeum Narodowego w Budapeszcie przez... pomyłkę. Uważano bowiem wówczas mylnie, że należała niegdyś do króla Węgier Ludwika II Jagiellończyka, poległego w bitwie z Turkami pod Mohaczem w 1526 roku. W 1939 r. wybitny znawca broni Bruno Thomas ustalił jej prawdziwe pochodzenie i przeznaczenie. 24 grudnia ubiegłego roku rząd węgierski uchwalił przekazanie młodzieńczej zbroi Zygmunta Augusta w darze dla narodu polskiego. Uczynił to premier węgierski w Krakowie 17 lutego, gdy z okazji 30. rocznicy powstania obradowali tam premierzy rządów Grupy Wyszehradzkiej.