Wrzucony do Bałtyku przed dwoma dekadami list w butelce, wpadł w ręce Natalii z Mścic. Autor listu odwiedził nastolatkę i jej szkołę.
Historia jak z książki: pan Tim z Hamburga, wrzucając w 1997 r. zakorkowaną butelkę do Bałtyku między wyspami Rugią a Bornholmem, nie spodziewał się, że po tylu latach ktoś ją wyłowi, skontaktuje się z nim i zaprosi do swojej szkoły. A jednak tak się stało. 8 września nadawca listu odwiedził Szkołę Podstawową im. Ludzi Morza w Mścicach i spotkał się z Natalią Bęben, która półtora roku temu, podczas spaceru z tatą w Mielnie, znalazła plastikową butelkę na wydmie.
Wydobyta i wysuszona kartka zawierała tekst po niemiecku i angielsku. To była krótka wiadomość od nadawcy, jego adres oraz zachęta, by znalazca po prostu odpisał.
Natalia poprosiła o pomoc w przygotowaniu odpowiedzi swoją wychowawczynię, a zarazem nauczycielkę języków niemieckiego i angielskiego Jolantę Stemporowską, a wieścią podzieliła się z klasą. Rówieśnicy początkowo nie chcieli w jej rewelacje uwierzyć, jednak ostatecznie zafascynowali się nowiną i zaprosili pana Tima do swojej szkoły.
Wymiana listów z mieszkańcem Hamburga trwała półtora roku, a gdy złożyło się, że zaplanował on wakacje w Polsce, zaproponował wizytę w szkole w Mścicach. 8 września czekała na niego nie tylko 7b.
Uczniów zainteresowały okoliczności zdarzenia. Dowiedzieli się, że pan Tim wpadł na pomysł z butelką podczas podróży ze swoim przyjacielem z Rugii na wyspę Bornholm, wokół której obaj zaplanowali rowerową eskapadę. – Nagle wpadliśmy na pomysł, żeby wrzucić do morza butelkę z listem. Przygotowałem jedną, on też, no i otrzymałem odpowiedź po... 22 latach. Nie spodziewałem się tego, to było wspaniałe. Druga butelka wciąż jest w wodzie, może pewnego dnia dotrze na plażę...
Jak ocenia Jolanta Stemporowska, wydarzenie jest dobrą motywacją do nauki języków. – Dla wielu z uczniów to była pierwsza sytuacja w życiu, w której mogli sprawdzić, ile rozumieją z obcego języka mówionego. Dziś na spotkaniu z panem Timem niektórzy odważyli się sami coś powiedzieć, zapytać go o różne rzeczy, odpowiedzieć na jego pytania.
Dyrektor szkoły Tomasz Skonieczny patrzy na wydarzenie jak na powrót do dziecięcych marzeń. – Każdy z nas marzył w dzieciństwie o znalezieniu skarbu lub chociaż mapy prowadzącej do niego – nawiązał do własnych wspomnień inspirowanych historiami Pana Samochodzika z książek Zbigniewa Nienackiego. – To interesuje również dzisiejszych uczniów, oni są podobni do nas. To się nie zmienia. Zmieniła się, owszem, technika, ale marzenia pozostają te same.
Pan Tim, choć nigdy nie oczekiwał odpowiedzi na swój list, cieszy się z obrotu sprawy. – Kto mógł przypuszczać, że zostanę kiedyś zaproszony do polskiej szkoły, że spotykam się z uczniami. To bardzo miłe i chciałbym, żeby utrzymał się między nami kontakt korespondencyjny – mówił.