Jest ich czterdziestu sześciu. Ale nie ma ich tam, gdzie byliby gdyby nie epidemia koronawirusa. Gdzie się podziali klerycy diecezji bielsko-żywieckiej? Trzech z nich spotkaliśmy w Żywcu, Sułkowicach-Łęgu i w Sopotni Wielkiej. O ich aktualnej codzienności opowiada także wicerektor ks. Sławomir Kołata.
Na co dzień, do kapłaństwa przygotowuje się tu m.in. 46 młodych mężczyzn z Podbeskidzia - 10 diakonów na VI roku, 3 alumnów na V roku, 10 - na IV roku, 9 - na III roku, 8 - na II roku i 6 - na I roku. Jednakże od ponad miesiąca, mury Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej - jak i wielu szkół i uczelni w Polsce - są niemal puste. Poza reprezentantami władz uczelni, nie ma tu ani jednego kleryka.
Jednego z czterdziestki szóstki, codziennie przez okna swoich domów widzą mieszkańcy parafii w Sopotni Wielkiej. To Mikołaj Krzyżowski, alumn czwartego roku. - Na swój sposób wróciliśmy do tego, co było właściwe dla formacji do kapłaństwa przez 1500 lat, do Soboru trydenckiego - mówi Mikołaj. - Bo przed wiekami właśnie w ten sposób, w parafiach, pod okiem swoich proboszczów przygotowali się kandydaci do kapłaństwa.
Kleryk Mikołaj Krzyżowski z Sopotni Wielkiej.Teraz Mikołaj wspiera w duszpasterstwie ks. proboszcza Janusza Okrzesika, a zarazem od niego uczy się codziennej posługi kapłańskiej. W zależności do dnia, uczestniczy we Mszy św. o 7.00 lub o 18.00. - Pomagam też w zakrystii, pełnię funkcję kościelnego, żeby wspomóc parafian, którzy na co dzień podejmują się tych obowiązków. W praktyce uczę się tego, do czego przygotowuje nas seminarium - mówi Mikołaj. - Staram się także wspierać księdza proboszcza w tym niecodziennym dla nas wszystkich czasie i na ile pozwalają mi umiejętności informatyczne, pomagać w jednoczeniu parafii i utrzymywaniu kontaktu z jej mieszkańcami. Nie jestem informatykiem, ale udało mi się pomóc w przygotowaniu transmisji nabożeństw. Uruchomiliśmy także parafialny profil na Facebooku. Ale moim podstawowym obowiązkiem jest oczywiście formacja naukowa i rozwój duchowy. Pilnuję tego. Tak sobie układam czas, żeby go znaleźć na medytacje i rozważania słowa Bożego. Codziennie mamy także zwyczajne zajęcia naukowe, w formach zależnych od naszych przełożonych.
Mikołaj podkreśla, że mimo odległości, razem z kolegami i przełożonymi wciąż tworzą wspólnotę dzięki telefonom i komunikatorom internetowym. - Przełożeni są z nami w stałym kontakcie. Dzielimy się wzajemnie tym, jak przeżywamy ten czas. I to jest takie ciekawe doświadczenie - wzajemnie się wspieramy, nie ma niepotrzebnego dystansu - dodaje.
Oczywiście Mikołaj nie żyje w oderwaniu od rzeczywistości rodzinnej! - W domu są rodzice, przyjechali także starsza siostra i młodszy brat. Dawno nie byliśmy w komplecie. Na szczęście bezkonfliktowo odnajdujemy się w tym układzie - śmieje się kleryk. - Każdy z nas ma swoje zwyczajne domowe obowiązki. Jest jednak coś wyjątkowego, co spotkało mnie i moją rodzinę w tym czasie… Bo które dziecko ma taką okazję jak ja, żeby codziennie przynosić rodzicom i rodzeństwu Komunię Świętą…? Każdy z nas na swój sposób mocno przeżywa te chwile…
Ciąg dalszy na str. 2.