Co roku kilkuset nastolatków próbuje popełnić samobójstwo. Blisko 100 osób robi to skutecznie. Wzrasta liczba dzieci i młodzieży w depresji.
Już około 10 proc. dzieci i młodzieży wymaga różnego typu pomocy psychologicznej - podkreślali eksperci obecni 4 lutego w Warszawie na inauguracji 13. edycji kampanii społeczno-edukacyjnej Forum Przeciw Depresji. W tym roku kampania zwraca uwagę na depresję nastolatków, która przebiega inaczej niż u osób dorosłych.
- Zaalarmować powinna zmiana zachowania. Dziecko zawsze otoczone rówieśnikami przestaje się odzywać, nie spotyka się ze znajomymi, pojawiają się trudności w nauce, senność, rozdrażnienie. Niepokojąca jest zmiana wyglądu, gdy dziecko inaczej się ubiera, rezygnuje z mody, zmienia podejście do higieny. Nie mówi wprost: "Chcę się zabić", ale powie: "Mam wszystkiego dość", "Już nie mogę", "Beze mnie będzie wam lżej" - podkreślał dr Tomasz Srebrnicki z Kliniki Psychiatrii Wieku Rozwojowego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Uczestnicy konferencji podkreślali, że w zapobieganiu problemom psychicznym u nastolatków konieczna jest współpraca szkoły, rodziców i psychologów.Rodzice, widząc niepokojące sygnały, czasami je lekceważą, myśląc, że są tylko demonstracją, próbą zwrócenia na siebie uwagi. Mówią: "Ogarnij się", "Nie przesadzaj", "Inni mają gorzej".
- Wtedy ich pytam: a czy daliście państwo dziecku tę uwagę? - dodaje dr Katarzyna Szaulińska z Zakładu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. - Rodzic czasami podświadomie unika rozmowy o problemach swojego dziecka, bo obawia się, że usłyszy coś, co sprawi, że poczuje się złym ojcem lub matką. Jeśli stosunek rodzica do nastolatka jest przesycony jego własnym lękiem, to znaczy, że dorosły potrzebuje wsparcia np. własnej terapii i nie powinien wstydzić się po nią sięgać.
Jak zaznaczył prof. Janusz Heitzman, dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii, ze względu na skalę i przyczyny, depresję należałoby nazwać chorobą cywilizacyjną. Jej nagły wzrost w ostatnich latach wynika ze zmiany sposobu funkcjonowania rodzin, komunikacji, stylu życia.
- Dorośli pracują więcej i dłużej, czasami przynoszą też pracę do domu. Bardzo dbają o wykształcenie swoich dzieci, wymagają od nich dobrych wyników w szkole, od najmłodszych lat wożą na zajęcia dodatkowe, jeśli trzeba zapewniają korepetycje... W efekcie, dziecko więcej czasu spędza z nauczycielami w szkole, niż z własnymi rodzicami. Młodzi mają poczucie izolacji, samotności, a nawet czują, jakby przeszkadzali dorosłym - zauważa prof. Janusz Heitzman. - Z drugiej strony rodzice dzisiaj rozmawiają o dzieciach przy dzieciach. Nie potrafią się z nimi komunikować, wysłuchać, z empatią podejść do ich problemów, stanąć po ich stronie, wesprzeć w trudnych chwilach.