Jeśli ktoś dostaje przy urodzeniu imię znaczące po łacinie tyle, co 'szczęśliwy' lub 'łaskawy', to jego życie powinno być tego imienia potwierdzeniem. Proponuję sprawdzić, czy tak rzecz ma się w istocie, na przykładzie bohatera naszej dzisiejszej historii.
Św. Feliks z Noli brewiarz.pl Jeśli ktoś dostaje przy urodzeniu imię znaczące po łacinie tyle, co 'szczęśliwy' lub 'łaskawy', to jego życie powinno być tego imienia potwierdzeniem. Proponuję sprawdzić, czy tak rzecz ma się w istocie, na przykładzie bohatera naszej dzisiejszej historii. Nie ma wątpliwości, że wszystko miało szczęśliwy początek, skoro człowiek ten przyszedł na świat cały i zdrowy w miejscowości Noli na południe od Neapolu. Ale choć urodził się we Włoszech, Włochem nie był. Jego ojciec był bowiem rzymskim legionistą z terenów Syrii, który po skończonej służbie osiadł na Półwyspie Apenińskim i tam doczekał się dzieci. W ogóle fakt, że owe dzieci – dwaj synowie – zważywszy na wysoce niebezpieczny zawód wykonywany przez ich ojca, mieli okazję poznać go osobiście, należy uznać za szczęśliwe zrządzenie losu. Równie szczęśliwe, jak fakt, jeden z owych synów nie tylko usłyszał Dobrą Nowinę, ale wręcz poszedł za Chrystusem, przyjmując kapłańskie święcenia. I tutaj zaczyna się coś, co z potocznym rozumieniem szczęścia ma już nieco mniej wspólnego – wybucha prześladowanie chrześcijan za cesarza Decjusza. Ówczesny biskup Noli, Maksym – nota bene późniejszy święty – opuszcza wówczas potajemnie diecezję, cały ciężar jej prowadzenia oddając w ręce owego świeżo wyświęconego kapłana. Ten, jak łatwo się domyśleć, wkrótce zostaje aresztowany, uwięziony i poddany torturom. Ma jednak sporo szczęścia, bo choć jest włóczony końmi po muszlach i skorupach, to udaje mu się uciec i ukryć. Schronienie daje mu wyschnięta studnia. Skrytka jest tak skuteczna, że żołnierzom nie udaje się go odnaleźć aż do śmierci Decjusza, czyli do odwołania dekretów o prześladowaniach. Po tym czasie nasz 'szczęśliwy' bohater powraca do pełnienia obowiązków zleconych mu przez biskupa Maksyma. Ponieważ jednak wszystko, co do niego należało, zostało mu skonfiskowane, jedyne z pomocą czego może się utrzymać, to jego własne ręce. Czy ma jednak do Boga pretensje o ten nieplanowany zwrot akcji w swoim życiu? Nie, bo jest przecież, jak głosi jego imię, 'szczęśliwy'. Gdy po śmierci schorowanego biskupa Noli zostaje wybrany na jego następcę, odmawia. Jest bowiem nie tylko 'szczęśliwy', ale też pokorny i 'łaskawy'. Dlatego na swoje miejsce proponuje innego kapłana – Kwintusa – a sam odchodzi do nieba niedługo potem, 14 stycznia około 260 roku, opłakiwany przez wszystkich. Opłakiwany, choć on sam raczej się cieszył. Na jego imieniu sprawdziła się bowiem przecież stara łacińska maksyma : nomen est omen ( imię stanowi znak ). Czy wiecie państwo jak na imię miał dzisiejszy patron? Feliks. To św. Feliks z Noli, prezbiter.