107,6 FM

Ojczyzna

Dzisiejszy felieton poświęcę refleksjom poświątecznonarodowym.

Skończyły się marsze, zgasły biało czerwone świetle iluminacje, ucichną dyskusje z „Niepodległą w tle”, zejdzie z nas patriotyczne nadęcie. Wrócimy do codzienności, już dziś, a Ojczyzna, Polska, odmieniana przez wszystkie przypadki, pozostanie.

Tak właściwie, to może teraz właśnie, już po tym świętowaniu warto by zapytać, czym właściwie ona jest, i co ją stanowi? Wspólnota języka, terytorium wyznaczone granicami, historia, pola walki, cmentarze, pomniki? Pewno wszystko to po trochu. Tyle tylko, że często na tych składowych kładzie się jakiś cień historyczno polityczno społecznej zmienności. Język się zmienia, granice nie są stałe, historia bywa pisana na nowo, pola walki raz jedne, raz drugie są ważniejsze, cmentarzy też nie omija zmienność traktowania, a pomniki jedne bywają burzone, a inne stawiane.

I tak sobie myślę, że przestając już być na pokaz świąteczno dumni narodowo przywołam zdanie Szymona Hołowni, które mnie urzekło: Polska (…) zawsze ma (…) twarz człowieka. Ono, takie ma przekonanie, w swej zwięzłości jest porażające, bo sprowadza ojczyzność z poziomu bohaterskich idei, na poziom ziemi, życiowego konkretu.

Jakby jeszcze tego było mało, to Ewangelia przypadająca akurat w tę narodowo świąteczną niedzielę przypomniała nam scenę, kiedy to Pan Jezus przygląda się wrzucającym pieniądze do skarbony. Wielu zamożnych wrzucało wiele, byli pewno i ci chodzący w powłóczystych szatach, lubiący pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła i zaszczytne miejsca. A On zauważył twarz kobiety, wdowy wrzucającej grosz. Zauważył twarz człowieka bez praw społecznych i politycznych, będącego na marginesie życia społecznego, pozbawionego prestiżu i szacunku. Bo tak wtedy traktowano wdowy. Pewno wielu ją mijało, ale nikt na nią nie zwrócił uwagi, tylko Jezus ją zauważył docenił, jak nikogo innego.

Tak, (…) Ojczyzna zawsze ma twarz człowieka i to nie tego z polityczno społeczno zamożnościowych establishmentów. Ich skład bywa szybko zmienny, nie z trybun honorowych i pierwszych rzędów pochodów, pierwszych stron gazet i serwisów informacyjnych, a twarz człowieka, zza ściany, z sąsiedztwa, z ledwie starczającą emeryturą, zostawionego samemu sobie pod szpitalną bramą.

Przypomniał mi też Szymon Hołownia wykute na tablicy na placu Teatralnym w Warszawie słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego: Sztuką jest umierać dla ojczyzny, ale największą sztuką jest dla niej dobrze żyć.

I w kontekście tych słów, Prymasa Tysiąclecia, o którego beatyfikację zabiegamy, może warto miast szykować się na męczeństwo, które może nigdy nie nadejść i oby nie nadeszło, skorzystać jednak z szansy na realny, niewydumany patriotyzm codzienności. I to jest możliwe pamiętając, że Ojczyzna zawsze ma twarz człowieka.

Nie mogę się powstrzymać, żeby teraz nie zacytować profesora Tadeusza Sławka. Proszę posłuchać. Wszystko wskazuje na to, ze dzisiejsze społeczeństwo odczuwa, to, co Georg Lichtenberg ujął u schyłku XVIII stulecia w lapidarnej formule: „Mamy dziś więcej magistrów prawa niż prawych ludzi.”. To, co nurtuje życie publiczne, to poczucie rozbieżności nie tylko między duchem a literą prawa, lecz między sprawiedliwością, którą konieczność sprowadza się do zbioru przepisów prawa, a przyzwoitością postępowania, która często pozostaje z owymi przepisami w niejasnej relacji.

Prawo kodeksowe, które zdaje się wystarczać dla zapewnienia bieżącego funkcjonowania społeczeństwa, zawodzi, gdy chodzi o to, co ma stanowić głęboką podstawę wspólnoty – jakość ludzkich relacji. Arystoteles konstatuje podobny problem, gdy rozróżnia „prawość” od „sprawiedliwości” pisząc w „Etyce manichejskiej”: „Prawość jest sprawiedliwością nieobjętą żadnymi przepisami prawa. Najpierw jest przestroga, aby nie utożsamiać sprawiedliwości z prawością. Następnie przychodzi coś, jak ostrzeżenie przed sprawiedliwością prawa: to, co słuszne i przyzwoite wymaga czasami, aby powstrzymać prawo, nie koniecznie w znaczeniu zachęty do wypowiedzenia mu posłuszeństwa, lecz unieruchomienia jego mechanizmów.

Nie wzywać imienia prawa nadaremno jest powinnością obywatela, czyli człowieka prawego, swoiste ostrzeganie przed prawem. W ten sposób wypełni on postulat Arystotelesa, iż człowiekiem prawym „jest ten, kto takie czyny postanawia i takich zwykł dokonywać i kto nie obstaje uparcie przy swoim prawie na nie korzyść drugiego, lecz pozwala się ukrócić, nawet wtedy, gdy ma prawo po swojej stronie; trwała dyspozycja do takiego postępowania jest prawością; jest ona pewnym rodzajem sprawiedliwości, a nie różną od niej cechą charakteru. Koniec cytatu.

Chyba, jak nigdy dotąd, patriotyzm codzienności i dobrze dla Ojczyzny żyć, choć to największa sztuka, to prawym i przyzwoitym być. I z taką zachętą dziękuję za uwagę i zapraszam za tydzień.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy