Urodziła się w Warszawie. Tutaj spędziła dzieciństwo i przeżyła doświadczenie, po którym zdecydowała się zostać pielęgniarką. 28 kwietnia w Łagiewnikach prekursorka domowych hospicjów zostanie ogłoszona błogosławioną.
Pierwsze pielęgniarskie szlify świeżo upieczona maturzystka Chrzanowska zdobyła na kursach Amerykańskiego Czerwonego Krzyża i w Klinice Chirurgicznej w Krakowie, pielęgnując rannych wojny 1920 r. Kiedy w 1922 r. otworzyła swoje podwoje Warszawska Szkoła Pielęgniarstwa, Hanna zawiesiła studia polonistyczne w Krakowie i przyjechała na naukę do stolicy. Po trzech latach, z dyplomem w ręce, wyjechała na stypendium do Paryża, a potem rozpoczęła pracę w Uniwersyteckiej Szkole Pielęgniarek i Higienistek w Krakowie. Pisała też i była redaktorem naczelnym wydawanego w Warszawie przed wojną czasopisma „Pielęgniarka Polska”. Do stolicy wróciła na dłużej w 1931 r. jako asystentka dyrektorki Warszawskiej Szkoły Pielęgniarstwa. Po dwóch latach musiała przerwać pracę z powodu nawracających problemów z płucami.
Wojna zastała Hannę w Warszawie. Własną bryczką wywiozła z bombardowanej stolicy Zofię Nałkowską i Polę Gojawiczyńską. Wojenne lata wielu członków rodów Chrzanowskich i Szlenkierów przypłaciło życiem. Hanna spędziła je w Krakowie, gdzie pomagała wysiedleńcom, prowadziła opiekę domową, szkolenia pielęgniarskie, znajdowała rodziny zastępcze sierotom i zagubionym dzieciom. Jak pisze Jan Masłowski w książce o pielęgniarkach w czasie wojny, podczas Powstania Warszawskiego organizowała dla obozu w Pruszkowie transporty leków i materiałów opatrunkowych. A w nich… przemycała fałszywe pieczęcie i puste druki niemieckich „kenkart”, przeznaczone na dokumenty dla zagrożonych powstańców.
Po wojnie Chrzanowska powróciła do pracy pedagoga w krakowskiej USPiH. W 1946 r. wyjechała na półroczne stypendium do USA. Z ciemnoskórą amerykańską pielęgniarką odwiedzała domy chorych w nowojorskim Harlemie, co w tamtym czasie wzbudzało sensację.
Doświadczenie zdobyte w Ameryce przeniosła na polski grunt. Przede wszystkim do programu nauczania krakowskiej szkoły włączyła przedmiot „pielęgniarstwo domowe”, a uczennicom zapewniła sporą porcję praktyki. Była prekursorką opieki rodzinnej, długoterminowej i hospicyjnej w domu pacjenta. Na jej podręczniku „Pielęgniarstwo w otwartej opiece zdrowotnej” wychowały się pokolenia pracowników służby zdrowia.
- Ciocia odwiedzała nasz dom na Kabatach. Pamiętam jej długie rozmowy z ojcem, jej skupienie i zaangażowanie, kiedy opowiadała o swojej pracy wśród chorych. Była w rodzinie autorytetem - wspomina Stanisław Szlenkier, chrześniak Hanny Chrzanowskiej.
„Byłaś dla mnie ogromną pomocą i oparciem” - mówił kard. Karol Wojtyła w czasie pogrzebu Hanny 2 maja 1973 r. na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Dwa lata wcześniej powierzył jej stworzenie sieci punktów opieki pielęgniarskiej w parafiach archidiecezji krakowskiej. Zadanie okazało się niełatwe, ale Hanna przekonywała proboszczów, mówiąc: „Do chorego nie umytego i nie nakarmionego Słowo Boże dociera z trudem lub nie dociera wcale”. Ponieważ ona sama nie wyobrażała sobie dnia bez Eucharystii, organizowała odprawianie Mszy św. w domach obłożnie chorych. Samego kard. Wojtyłę w Wielkim Tygodniu zawiozła do 35 swoich pacjentów.
- To, co ją wyróżniało, to połączenie pracy ze służbą Bogu. Kiedy jako absolwentki pielęgniarstw zamówiłyśmy dziękczynną Mszę św., z całego grona pedagogicznego przyszła na nią tylko Hanna Chrzanowska. I z nami przystąpiła do Komunii Świętej. Nie kryła się ze swoją wiarą, a były to czasy głębokiego komunizmu - mówi Helena Matoga.