- Tajemnica i wartość męczeńskiej śmierci Helenki są znane w pełni tylko Bogu, ale my, patrząc oczami wiary, mamy pewność, że warto pięknie żyć - mówił w drugim dniu pogrzebu Heleny Kmieć ks. Franciszek Ślusarczyk.
Uroczystość rozpoczęła się przed godz. 15 w Libiążu, w rodzinnej parafii zamordowanej w Boliwii wolontariuszki. Przed Mszą św. Wojciech Kolarski z Kancelarii Prezydenta RP przekazał rodzinie Heleny Złoty Krzyż Zasługi, którym za poświęcenie w działalności charytatywnej i społecznej oraz za zaangażowanie w pomoc potrzebującym odznaczył tragicznie zmarłą Andrzej Duda.
- Droga Helenko, twoją śmierć przeżywają nie tylko twoja rodzina i parafia św. Barbary w Libiążu, ale również archidiecezja krakowska, która zapamiętała cię jako wyjątkową wolontariuszkę w czasie Światowych Dni Młodzieży - mówił na początku Eucharystii kard. Stanisław Dziwisz. - Twoja śmierć nie jest przegraną! Poprzez twoją śmierć stałaś się dla wielu młodych na całym świecie powierniczką ich spraw przed Jezusem Chrystusem - dodał.
Wraz z nim Mszę św. koncelebrowali m.in. bp Jan Zając, brat dziadka Heleny, pracujący w Boliwii bp Antoni Reimann oraz ks. Ślusarczyk, rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, który wygłosił kazanie.
Przypominając świadectwa przyjaciół Heleny, które po jej śmierci pojawiły się w mediach, podkreślał, że mają one wspólny mianownik: - Ich streszczeniem jest miłość, wdzięczna miłość względem Boga oraz młodzieńcza, piękna miłość wobec bliźnich - mówił ks. Ślusarczyk.
- Tajemnica i wartość tej męczeńskiej śmierci Helenki jest znana w pełni tylko Bogu, ale my, patrząc oczami wiary, mamy pewność, że warto pięknie żyć, aby w chwili nawet tak niespodziewanej śmierci mieć pełne przekonanie, że "dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka" - jak mówi Księga Mądrości, a "ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali" na całą wieczność - tłumaczył rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Podkreślał, że to spotkanie przy ołtarzu jest dziękczynieniem za to, że "święci ludzie żyją tak blisko nas". - Często znamy ich z imienia, doświadczamy na co dzień ich dobroci, mądrości, Bożego entuzjazmu, bezinteresowności, czystości serca; razem z nimi podejmujemy twórcze inicjatywy, ale w całej pełni uświadamiamy sobie oraz dostrzegamy ich duchowe piękno wówczas, kiedy od nas odchodzą - podkreślał.
Przytoczył też odpowiedzi, jakich Helena udzieliła, będąc stewardessą, w pracowniczej ankiecie: "Plany na najbliższy rok: duszpasterstwo lotnicze, uporządkowanie, nauczyć się hiszpańskiego; Na następne 5 lat: rodzina, praca dająca satysfakcję, być bardziej dla innych; Plan długoterminowy: świętość".
- Dla niej to było takie całkiem normalne: lotnisko, rodzina, świętość - mówił ks. Ślusarczyk. - Oby i dla nas "lotnisko" zadań i obowiązków, troska o stworzenie dobrej rodziny oraz perspektywa świętości były czymś najbardziej normalnym - apelował.
Przytoczył także wiersz, który Helena napisała w Jerozolimie, w bazylice Grobu Pańskiego: "Tu w kaplicy - katolicy /W tamtej nawie - prawosławie, /Zaraz za Grobem stoją koptowie, /Przy tamtej ścianie znowu - ormianie… /Bóg w swoim domu ociera oczy: /Dlaczego dzielą, zamiast jednoczyć...?". - Może warto te słowa Helenki odczytać przy jej trumnie jako cenny testament? - zachęcał.
W Mszy św. w kościele św. Barbary w Libiążu uczestniczyło kilka tysięcy osób, ok. 120 księży i przedstawiciele władz - szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa oraz Wojciech Kolarski, podsekretarz stanu w kancelarii Prezydenta.
B. Kempa odczytała list premier Beaty Szydło, w którym podkreślała ona m.in., że Helena Kmieć była "symbolem dobra, bezinteresownej pomocy i szczerej miłości bliźniego".
"Jej śmierć przyniosła nam ból i cierpienie. Jej życie dla wielu z nas pozostanie inspiracją i wzorem" - napisała B. Szydło.
Czytaj także: