"Powstrzymajmy faszystowski reżim Trumpa i Pence’a, zanim się rozpocznie". Takie i podobne hasła noszą na transparentach w Nowym Jorku przeciwnicy nowego prezydenta i wiceprezydenta USA. Amerykański KOD też ma swoje 5 minut - korespondencja wysłannika GN z USA.
Trump Tower przy 5 Alei w Nowym Jorku. Do niedawna po prostu jeden z wielu prestiżowych wieżowców metropolii, dziś jeden z najbardziej obleganych i zarazem chronionych (choć nie przesadnie) budynków. Na szczycie TT znajduje się apartament Donalda Trumpa. Mieszkanie, które de facto stanie się – przynajmniej na pewien czas – drugim Białym Domem, bo prezydent-elekt zapowiedział, że prawdopodobnie będzie „dojeżdżał” do Waszyngtonu właśnie stąd. – Może bierze akurat prysznic? – przechodnie spoglądają z zaciekawieniem i uśmiechem w ledwo dostrzegalne okna na szczycie wieżowca. Wzrok i obiektywy przyciągają jednak głównie marznący dzielnie obrońcy demokracji, tj. obywatele kwestionujący niedawne wyniki demokratycznych wyborów. „To nie jest mój prezydent” czy inne „Trump faszysta” brzmią jakoś znajomo. – Ten człowiek nie może zostać prezydentem, bo podzieli nasz naród jak nikt dotąd – mówi Andrew trzymający plakat będący jednocześnie reklamą okolicznościowego produktu: plakietki z ośmieszającymi i obraźliwymi przedstawieniami Trumpa. Jedyne $5 za sztukę. Albo $10 za 3. – Ja tylko korzystam z wolności wyrażania opinii – tłumaczy swoją aktywność. A że przy okazji zarobić można... A można, bo wbrew powtarzanym w prasie plotkom, „małe biznesy” wokół Trump Tower wcale nie tracą na „zablokowaniu ulic”. Ba, chyba nawet zyskują przez przyciąganie turystów. Po pierwsze ani 5 aleja na wysokości TT nie jest zamknięta, ani przecinające ją ulice. Tylko zwiększona kontrola policyjna i obecność Secret Service sprawia, że przejścia dla pieszych są obsługiwane przez mundurowych i ruch samochodów kierowany przez policjantów. Zresztą, najbliższe „małe biznesy” to luksusowe sklepy Prady, Tiffany’ego czy inne Piagety. Do samego budynku Trump Tower też można wejść (po dość powierzchownej kontroli torby), choćby po to, by wypić kawę w znajdującym się w niej Starbucksie albo kupić zestaw „proprezydencki” w Trump Store lub porozmawiać o interesach w Trump Barze, ewentualnie zakupić zestawy dla dzieci z serii Trump Kids. Cóż, megalomania nowego prezydenta nigdy nie była tajemnicą. Ale nie to przeszkadza jego przeciwnikom. I nawet nie jego najbardziej obraźliwe wypowiedzi. – On nie wygrał z Hilary, on dostał mniej od niej głosów, my chcemy zmienić system, który nie jest demokratyczny, a przede wszystkim powstrzymać faszystę – mówi Kevin stojący na czele innej, choć też niezbyt imponującej liczebnie demonstracji. Do Waszyngtonu na inaugurację przyjedzie ich więcej. Policja spodziewa się ok. 350 tys. samych przeciwników Donalda Trumpa (na milion spodziewanych uczestników uroczystości). To będzie największa antyprezydencka grupa w historii inauguracji prezydenckiej. Trump rzeczywiście naruszy interesy – ale bynajmniej nie przedsiębiorców wokół Trump Tower w Nowym Jorku.