Bez piwa, cygar i szybkich wozów. To męska opowieść o sile, odwadze i miłości.
W tym najtrudniejszym czasie do Leszka zadzwonił przyjaciel. Zapytał, czy mogą przyjechać z żoną i znajomym księdzem. – Pierwsza moja myśl: mają dla mnie pracę – uśmiecha się Leszek. – Wtedy wydawało mi się, że to byłoby najlepszą rzeczą.
Wystarczy
Przyjaciele zaproponowali modlitwę wstawienniczą. W intencji znalezienia nowej pracy, ale nie tylko. – Po raz pierwszy w swoim życiu przeżyłem taką modlitwę i silne doświadczenie obecności Boga – mówi Leszek. Przyjaciele zaczęli szturmować niebo i… ziemskie znajomości. – W tym czasie wielkim oparciem dla mnie była moja żona – wyznaje Leszek. – Umacniała mnie, nie dołowała. Codziennie czytała mi Pismo Święte, a każdy przeczytany przez nią fragment był dla mnie słowem życia. Zaczęliśmy się razem modlić. To były rekolekcje.
Ten etap był łaską. Odczytali go jako wezwanie do przewartościowania swojego życia, zbliżenia się do Boga i siebie nawzajem. Praca znalazła się po kilku miesiącach. Nie tak prestiżowa i dobrze płatna jak poprzednia. Ale dziś to już nieważne. Ważne jest totalne zaufanie do Boga. – Mój przyjaciel ksiądz powtarzał mi w tych trudnych chwilach: pamiętaj, wystarczy Ci łaski. Bóg to obiecał. Te słowa brzmią mocno w moich uszach – wyznaje Leszek.
***
– Nie jestem żadnym bohaterem – słyszałam za każdym razem. Choć dla innych są gigantami. Oni twierdzą, że nie robią niczego nadzwyczajnego.
Musieli wytrwać, zaufać, być oparciem dla innych, pocieszać załamaną rodzinę, znajomych. Ludzie pytali, skąd mają na to siłę. A jednocześnie załamywali ręce nad „takim nieszczęściem”. – Musiałem nieraz tłumaczyć, że Wojtek jest naszą radością, że prostuje nasze życie, ustawia je w pionie, we właściwej hierarchii ważności, uczy nas świętości.