Jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Mk 6,5-6
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim.
A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony».
I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Mk 6,5-6
Jest takie przekonanie wśród wielu osób publicznie występujących, że najtrudniej jest mówić, kiedy ktoś z bliskich siedzi na widowni. Osoby bliskie inaczej nas odbierają i oceniają. Wydaje się, że ci, których pokazuje dzisiaj Ewangelia, to właśnie tacy oceniający nas bliscy. Ludzie, którzy uważają, że „znają” Jezusa. Ale ich ocena nie jest trafna. Nie patrzą na Niego z wiarą. Pomyślmy dzisiaj o tym, jak działamy w swoich środowiskach. Jak odczytujemy Ewangelię? Czy myślimy może: „Znam ten fragment, nie przemawia do mnie”? Poznanie to proces. On nigdy się nie kończy. Im więcej w nas wiary, im więcej otwartości, tym głębiej poznajemy Boga. Słowo Boże jest żywe i wymaga bezustannego odkrywania. Tych, którzy są obok, też powinniśmy codziennie odkrywać, bo człowiek wierzący przemienia się każdego dnia.
Ewangelia z komentarzem.