W tarnowskiej katedrze 8 września odbyło się pierwsze, uroczyste posiedzenie Trybunału Beatyfikacyjnego i Kanonizacyjnego Służebnicy Bożej Stefanii Łąckiej.
Przed Mszą św. w uroczystość Narodzenia NMP, która w tej tajemnicy jest patronką tarnowskiej katedry i diecezji tarnowskiej, zebrał się w świątyni trybunał na pierwszym posiedzeniu. Została w jego trakcie przedstawiona prośba postulatora ks. prof. dr hab. Stanisława Sojki do biskupa diecezjalnego o rozpoczęcie i przeprowadzenie procesu sługi Bożej Stefanii Łąckiej. Po tym jak kapłan przypomniał krótko jej życiorys, biskup ogłosił, że otrzymawszy prośbę od postulatora rozpoczyna proces na szczeblu diecezjalnym.
2 sierpnia br., po otrzymaniu ze Stolicy Apostolskiej zapewnienia, że nie ma przeszkód, by proces mógł się toczyć, biskup tarnowski Andrzej Jeż powołał 9-osobowy trybunał do przeprowadzenia procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego sługi Bożej Stefanii Łąckiej. Na pierwszym posiedzeniu jego członkowie złożyli wymagane prawem przysięgi i potwierdzili je podpisami.
Modlitwa na początku sesji trybunału. Grzegorz Brożek /Foto GośćW homilii podczas Mszy św. bp Andrzej Jeż zauważył, że Stefania Łącka będzie miała osobny proces, bo gdyby zginęła w obozie, to prawdopodobnie zostałaby dołączona do grona 108 męczenników II wojny światowej, którzy zostali beatyfikowani w 1999 r. przez Jana Pawła II. - Żywimy nadzieję, że otwarty dziś proces beatyfikacyjny pozwoli na szerszą skalę ukazać tę niezwykłą postać, tak bardzo aktualną także we współczesnym kontekście życia Kościoła. Piękno człowieczeństwa i życia duchowego Stefanii Łąckiej zrodziło się ze współpracy z łaską Bożą. Jak wiele może dokonać człowiek, który słucha Boga! - mówił pasterz Kościoła tarnowskiego.
Po zamknięciu posiedzenia. Grzegorz Brożek /Foto Gość- We współczesnym świecie rozdartym niezgodą, brakiem wzajemnego szacunku, niszczeniem dobrego imienia innych, pooranym przez niedolę i krzywdę osoba Stefanii Łąckiej jest znakiem, że ostatnie słowo nie należy do nienawiści, lecz do miłości, nigdy do zła, lecz do dobroci - mówił biskup.
Przypominając męczenników II wojny światowej, biskup prosił, by każdy z nas zadał sobie pytanie, czy my, współcześni, możemy wydać takie heroiczne postaci.
- Ktoś powie: „Księże biskupie, to były czasy drastyczne, bolesne, trudne, wyjątkowe, ale wyraziste, a my żyjemy w czasach nijakich, a w czasach nijakich nie uwypuklają się takie postaci. W obozie albo jesteś podły, podporządkowany, żeby za wszelką cenę przeżyć, albo przełamujesz to i wznosisz się na wyżyny miłości bliźniego. Czy w naszych czasach to jest możliwe? Nie mamy takich dylematów”. Jednak mamy takie dylematy. Każdy czas jest wyrazisty i wyjątkowy, i powinien rodzić ludzi wielkiego formatu, o których będzie się mówić i o których nie będzie się mówić, ale sami o sobie będą mogli powiedzieć: „Idę za głosem mojego sumienia, heroicznie, bezwzględnie, jestem człowiekiem spełnionym” - mówił pasterz Kościoła tarnowskiego.
Prosił, by modląc się o beatyfikację Stefanii Łąckiej, wierni ożywiali w sobie pragnienie podążania drogą świętości, szukali pięknych wzorców i do nich porównywali swoje życie. Zachęcał, by mówić o takich ludziach, przekazywać sobie wzorce, które są wszak w rodzinach, środowiskach. - Prośmy Boga, byśmy sami mogli dołączyć kiedyś do rodziny świętych i błogosławionych w wieczności - zakończył kaznodzieja.