W więzieniu post to głodówka i raczej nikt tego nie robi sam dla siebie - odmawianie jedzenia zawsze jest sposobem walki o coś. Ja zacząłem to robić, żeby walczyć o siebie. Co piątek byłem na samej wodzie. Dla moich kolegów oznaczało to dobry dzień, bo dostawali dodatkową porcję.
I tak zaczęło się wspólne modlenie, bo chłopak wpadał do mnie od czasu do czasu. Z upływem czasu pojawili się też inni, zebrała się nas czwórka. Był też taki jeden mój kumpel Yankess, którego wołałem na Koronkę, ale zawsze stawiał opór. Za każdym razem. Po chwili jednak podchodził i mówił: "To ja tu chwilę posiedzę i pogadamy potem".
Któregoś wieczoru nasze modlitewne zgromadzenie trwało w najlepsze, gdy kumpel z drugiego końca sali krzyknął:
- Ty, Grzesiek, nie wiem, czy się zorientowałeś, ale założyłeś kółko różańcowe na celi. Takich numerów to jeszcze nie widziałem.
Jestem zwycięzcą
Od kiedy przeczytałem fragment, jak Jezus powiedział o wypędzaniu złych duchów modlitwą i postem, zacząłem pościć. W więzieniu post to głodówka i raczej nikt tego nie robi sam dla siebie - odmawianie jedzenia zawsze jest sposobem walki o coś. Ja zacząłem to robić, żeby walczyć o siebie i pracować nad silną wolą. Co piątek byłem na samej wodzie. Dla moich kolegów oznaczało to dobry dzień, bo dostawali dodatkową porcję - dla mnie nadarzała się okazja do jałmużny. W pewnym okresie pościłem także w niedziele, a to już było nie lada wyzwanie, bo w niedzielę były najlepsze obiady.
Czasem koledzy naprawdę dziwnie na mnie patrzyli:
- To co, Grzesiek, teraz koniec z trzepakami, co? Będziesz żył jak ksiądz? Nie wydaje ci się to chore?
- A czy grzech to nie choroba, która powoli nas wyniszcza? - odpowiadałem. - Za każdym razem, jak przeciwstawiam się samemu sobie, jestem zwycięzcą.
Nie mam pojęcia, skąd brały się w mojej głowie tego typu odpowiedzi. Ale wtedy wiedziałem już, że oprócz Przyjaciela jest też przy mnie mój Anioł, który towarzyszy mi i pomaga. W tamtym czasie dowiedziałem się także, że mama znów trafiła do więzienia. Dostałem od niej list, który bardzo mnie zaskoczył. Znalazłem w nim wycięty z jakiejś gazety obrazek Jezusa Miłosiernego z odręczną notatką mamy: "On pomagał mi przez całe życie, teraz zajmie się tobą".
Uczyłem się dziękować za każdy dzień. Za zdrowie, za to, że mogę chodzić i być wolny od nałogów, za to, że potrafię się śmiać, rozmawiać z innymi ludźmi, a nie tylko kłócić się i ujadać jak dziki pies. Każdego dnia czułem się bardziej wolny, choć nadal siedziałem w pudle.
Fragment pochodzi z książki "Nie jesteś skazany", będącą historią byłego skazańca, który najpierw wszystko stracił, a potem, po wyjściu z więzienia… wszystko wygrał. Wydawnictwo RTCK, 2020. Książka w promocyjnej cenie jest dostępna w naszym sklepie gosc.pl.