W więzieniu post to głodówka i raczej nikt tego nie robi sam dla siebie - odmawianie jedzenia zawsze jest sposobem walki o coś. Ja zacząłem to robić, żeby walczyć o siebie. Co piątek byłem na samej wodzie. Dla moich kolegów oznaczało to dobry dzień, bo dostawali dodatkową porcję.
Zamknęli nas na świetlicy, gdzie oglądaliśmy szkiełko. Po jakichś trzydziestu minutach przyszedł klawisz i zaprowadził nas z powrotem pod cele. Standardowo, całe pomieszczenie wyglądało jak po przejściu tornada. Całe, z wyjątkiem… mojego łóżka. Wszystkie moje rzeczy wybebeszyli, ale łóżka nie tknęli. Pismo Święte leżało na nim tak, jak je zostawiłem, otwarte na tej samej stronie.
Kumpel rzucił:
- Ty, to nie jest normalne, że łóżka ci nie tknęli.
- Bo to nie jest normalna książka. - Wskazałem na Biblię na łóżku. Sam byłem jednak mocno zaskoczony. Przyszło mi nawet do głowy, żeby robić tak częściej, ale zreflektowałem się, że to przecież nie będzie w porządku.
Tyle się tego nazbierało...
Któregoś dnia kolega zagadał:
- Grzesiek, wytłumacz mi coś, bo nie czaję. Po co ty czytasz Biblię i się modlisz? Ale tak na serio…
Uśmiechnąłem się i wykrzyczałem mu:
- Bo w ciemności jestem! I chory! Prawie jak ślepiec i trędowaty. Na duszy. A chory potrzebuje lekarza!
- Przecież jesteś zdrowy. - Wyglądał na zdziwionego.
Znowu się uśmiechnąłem i pokazałem ręką na klatę:
Tu… - Puknąłem mocno. - Choroba jest w sercu.
Patrzył na mnie wielkimi oczami, chyba nie mogąc zdecydować, czy widzi świra, czy mędrca.
- Wiesz, jak działa modlitwa i czytanie Biblii? - kontynuowałem.
- No… trochę widzę, zmienia się twoje zachowanie. Nie przeklinasz i w ogóle inaczej się zachowujesz.
- Zobacz. - Wziąłem kartkę i ołówek. - Ta kartka to ja od najmłodszych lat. - I zacząłem zamazywać ołówkiem kartkę. Mazałem po niej jak szalony. - To jest etap ćpania, kradzieży, przekleństw, nieczystości aż do teraz. - Zamazałem prawie całą kartkę, zostawiając mały obszar białej kartki. - I co myślisz? - zagadnąłem.
- No, malarza to z ciebie nie będzie, to żaden obraz…
Westchnąłem.
- Ale wiesz, o co mi chodzi? - dopytywałem.
- No, że jesteś brudny.
- Zgadza się. Ale w środku, w sercu, rozumiesz? A Biblia, modlitwa i spowiedź działa tak.
Wziąłem gumkę i zacząłem mazać. Kiedy już sporo zmazałem, po minie widzę, że koleś kuma, więc ciągnę:
- To kolejne dni dobroci i tego, jak wygląda normalne życie.
Facet długo patrzył to na mnie, to na kartkę.
- Kurczę, przecież tego się tyle nazbierało… - Spojrzał mi prosto w oczy. - Przez całe życie tego nie zmyjesz.
- Ja sam nie, ale znam Kogoś, kto to zrobił.
- Hmm…
- Lepiej spróbować niż siedzieć na mieliźnie i nie robić nic, grzęznąć coraz głębiej…