W więzieniu post to głodówka i raczej nikt tego nie robi sam dla siebie - odmawianie jedzenia zawsze jest sposobem walki o coś. Ja zacząłem to robić, żeby walczyć o siebie. Co piątek byłem na samej wodzie. Dla moich kolegów oznaczało to dobry dzień, bo dostawali dodatkową porcję.
Któregoś dnia położyłem się z tymi myślami na koju i, patrząc w łóżko kolegi nade mną, zacząłem gadać w myślach z Jezusem:
- Jeżeli jesteś prawdziwy, czy mogę zostać Twoim przyjacielem? - To pytanie po prostu wylało się z mojego serca.
"A czy na pewno chcesz?" - usłyszałem.
Nie wiem, czy to był wytwór mojej głowy, wyobraźni, czy też Ktoś faktycznie to powiedział, ale usłyszałem to pytanie bardzo wyraźnie.
Przeleciały mi przez głowę wszystkie rzeczy, z którymi pewnie powinienem się rozstać (narkotyki, zazdrość, nieczystość, gniew, przekleństwa, złodziejstwo, podejrzliwość, lenistwo i wiele, wiele innych), jeżeli miałbym zostać prawdziwym przyjacielem Jezusa. Było tego tyle, że obdzieliłbym tym kilku chłopów, i było to cholernie trudne. Ale wtedy, jakby w odpowiedzi na te myśli, usłyszałem: "Nie bój się, nie będziesz sam".
To nie jest normalna książka
Byłem w trakcie czytania Biblii, kiedy usłyszałem klawisza:
- Wychodzimy, kipisz. Zobaczymy, co tam macie.
Odłożyłem otwartą książkę na łóżko i, wychodząc z celi, powiedziałem z uśmiechem: "Dzień dobry". Wcześniej zawsze wściekałem się na kontrolę celi. Z czasem zrozumiałem, że to bez sensu. Po prostu wykonywali swoją pracę. Później podczas kipiszu już się nie rzucałem, a nawet czasem żartowałem, mówiąc do klawisza: "Dzięki za kipisz, inaczej bym tej skarpetki nie znalazł". Niektórych to wkurzało, ale dzięki takiemu podejściu czułem się coraz bardziej wolny.