Chrześcijańska formacja najmłodszych nie musi zamierać. Najmłodsi oazowicze chętnie spotykają się "na kamerkach".
Dzieci doceniają wysiłek animatorów. – Oni starają się, byśmy dalej się formowali, poznawali Pismo Święte i spotykali się "jak dawniej", mimo że w domach. To ważne dla nas, dzieci, by mimo przeszkód móc wzrastać w wierze, być przy kościele i Kościele – dodają dziewczynki.
Dla animatorów takie spotkanie jest wyzwaniem. Muszą przestawić się na inny sposób kontaktu, a także każdemu z uczestników, siedzących przed ekranami w swoich pokojach, pomóc odczuć, że każdy jest zauważony i że nie jest biernym widzem, lecz właśnie tworzy wspólnotę.
– Zaczęłam doceniać te nasze spotkania "na kamerkach", bo dzięki nim możemy spędzać ze sobą czas, chociaż nie bezpośrednio. Pomimo tego że nie możemy się widzieć w normalny sposób, to nie oddalamy się od siebie właśnie dzięki cotygodniowym spotkaniom – ocenia animatorka Weronika Jurgo-Duczmal. Ma jednak świadomość, że media społecznościowe nie zastąpią realnego kontaktu, dlatego już nie może się doczekać spotkań oazy w salkach, jak przed pandemią.
Jak zauważa inna animatorka, Agnieszka Kamińska, spotkania dają zarówno dzieciom, jak i animatorom, dużo dobrego. – Pozwalają nam na chwilę zapomnieć od tej dziwnej rzeczywistości, która i dzieci, i nas przerasta – mówi poruszona tym, że dzieci domagają się kontaktu z animatorami i grupą. – A przy tym rozmawiamy o Bogu, więc łączymy przyjemne z pożytecznym.
– Jak na razie nie widzimy żadnych negatywów, wręcz przeciwnie – podsumowują Gabrysia i Marysia. – Możemy stwierdzić, że można odkrywać wspólnotę na nowo. Mimo że daleko, to jednak blisko.