Usiądź i wpatruj się w Jego Oblicze, a efekty tej modlitwy Cię zaskoczą.
Wpatrywanie się w oblicze czyni wpatrującego się samym obliczem. Nie chodzi tu jednak o cechy zewnętrzne, choć i takich skutków - jak potwierdza historia Mojżesza - nie możemy wykluczyć: "Gdy zstępował z Góry Synaj z dwiema tablicami Świadectwa w ręku, nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem" (Wj 34,29). Spośród wielu fotografii o. Maksymiliana Kolbego jedna szczególnie przykuwa uwagę. Na zdjęciu widzimy twarz już bez brody, bez charakterystycznych okrągłych okularów, spotykamy się ze spojrzeniem człowieka, którego życie aktualnie wygrywa ostatnie akordy. To już nie jest gorliwy misjonarz, dziennikarz, świetny organizator, to jest człowiek, który wie, że nie wróci, że kurs, który obrał jest jednokierunkowy. Jest to droga ofiary i poświęcenia.
Czy pamiętacie nieoceniające, słuchające, pokorne spojrzenie Brata Rogera? Czy dotknął Was delikatny uśmiech św. Teresy od Dzieciątka Jezus na fotografii wykonanej w klasztornym ogrodzie w Lisieux? Przykłady można by mnożyć. Zejdźmy jednak głębiej. Francuski filozof Emmanuel Lévinas powiedział, że "bycie obliczem Boga, nie oznacza bycia ikoną Boga, lecz kroczenie Jego śladami (to kroczenie śladem dokonuje się poprzez odpowiedzialność za bliźniego - zbliża do bliźniego)".
Spojrzenie na Jezusa uczy nas spojrzenia na drugiego człowieka. Wówczas już nie patrzymy sobie w oczy, ale - jak na koptyjskiej ikonie Jezus i przyjaciel - patrzymy w tym samym kierunku, stajemy się przekazicielami, niczym tytułowy Abba Menas, Bożego błogosławieństwa (por. K. Grzywocz, W duchu i przyjaźni). Dotknięci miłosiernym spojrzeniem sami dotykamy nim innych ludzi: "Światło spojrzenia Jezusa oświeca oczy naszego serca; uczy nas widzieć wszystko w świetle Jego prawdy i Jego współczucia dla wszystkich ludzi" (KKK 2715).
Patrząc na fotografie świętych ludzi, dotknięci ich "światłymi oczami serca" (Ef 1,18), gdzieś podskórnie czujemy dotknięcie Jego samego, że oto gdzieś tu przechadza się sam Bóg. Dzieje się tak na skutek - jak pokazał nam (i to dosłownie) mały brat Jezusa Moris Maurin - spojrzenia i serca odnowionego przez kontemplację.
Autor jest teologiem, redaktorem strony poświęconej ks. Krzysztofowi Grzywoczowi.