Usiądź i wpatruj się w Jego Oblicze, a efekty tej modlitwy Cię zaskoczą.
W mojej rodzinie krąży anegdota o śp. babci Anielce, która pewnego razu doszła granic ludzkich możliwości. Otóż jej chłopcy, a moi wujkowie, tak się tłukli, że prawie się pozabijali. Pewnie nie pierwszy raz, jednak wtedy miarka się przebrała. Wtedy babcia, która sama była bliska dokonania jakiegoś strasznego aktu, w przypływie błogosławionej bezradności porwała krzyż ze ściany i powiedziała krnąbrnej latorośli, że Pan Jezus to wszystko widzi i że bardzo za nich cierpiał. Podobno efekt był natychmiastowy i piorunujący - chłopcy spojrzeli na Pana Jezusa (lub Pan Jezus na nich), później na siebie nawzajem, no i się rozeszło. Nie pytajcie na jak długo…
Na kartach Biblii wielokrotnie konfrontujemy się z Bożym wzrokiem. Być w "zasięgu" Bożego oblicza jest równoznaczne z doświadczeniem Bożego pokoju i błogosławieństwa (Ps 27,8-9), choć zdarza się, że biblijni bohaterowie świadomie unikają konfrontacji z Bożym obliczem. "Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się" (Rdz 3,10) - wyznaje zawstydzony Adam. Inni proszą również, aby to, co utracili przez grzech, Bóg im przywrócił: "Nie odrzucaj mnie od swego oblicza" (Ps 51,13). Ewangelista odnotowuje, że kiedy Pan Jezus spotkał bogatego młodzieńca, spojrzał na niego z miłością. Zadziwia fakt, że spośród wielu ważnych rzeczy, o których nie mógł zapomnieć św. Marek, znalazł się taki mały szczegół (por. Mk 10,21). Ale czy rzeczywiście jest to tylko drobiazg?
Modlitwa Jezusowa, szczególnie praktykowana w Kościele wschodnim, to w istocie powtarzanie wezwania niewidomego Bartymeusza z Jerycha. Usilnie błaga on Jezusa, aby "ulitował się nad nim" - przywrócił mu wzrok. Błędem jednak byłoby ograniczyć cierpienie Bartymeusza tylko do ślepoty. W historii Zacheusza co rusz pojawia się kategoria spojrzenia. Św. Łukasz pisze, że wątpliwej reputacji celnik chciał zobaczyć Jezusa, ale ostatecznie to Mistrz z Nazaretu przejmuje inicjatywę: "Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu" (Łk 19,5). Pozostając w grupie zawodowej celników warto zauważyć, że podobna sytuacja została przestawiona na obrazie Caravaggia Powołanie Mateusza. W gruncie rzeczy spotykają się tu dwa spojrzenia oraz światło, którego źródło umiejscowione jest od strony Jezusa i które całkowicie odmieni - lepiej: oświeci - ciemności życia celnika z Kafarnaum. To światło przemieniło także życie Szawła z Tarsu. Z pałającego żądzą polowania na chrześcijan, stanie się on gorliwym apostołem narodów (por. Dz 9,3) i ostatecznie filarem Kościoła. Co ciekawe - w przeciwieństwie do Bartymeusza - Szaweł straci wzrok (por. Dz 9,8) i odzyskuje go z chwilą nałożenia rąk Ananiasza (por. Dz 9,17-18).
Spojrzenie Chrystusa uratowało Piotra, kiedy ten zaparł się swojego Mistrza. To spojrzenie było przyczyną gorzkich łez nawrócenia rybaka z Betsaidy. Jednocześnie, w świetle tego spojrzenia, pierwszy papież trzykrotnie złożył wyznanie wiary nad brzegiem Jeziora Galilejskiego (por. J 21,15-17). Łzy często goszczą na kartach Biblii. Nie sposób nie przywołać w tym miejscu najkrótszego, ale przez to może najbardziej wymownego, wersetu Biblii: "Jezus zapłakał" (J 11,35). Bóg płacze, gdy dowiaduje się, że zmarł jego przyjaciel Łazarz. Nie można przejść obojętnie wobec nabrzmiałych od płaczu oczu św. Jana i Matki Bożej w tryptyku Ukrzyżowanie Rogiera van der Weydena. Te same oczy, to samo spojrzenie, które tuliło Jezusa jako niemowlę do snu, spotkało się z Nim na weselu w Kanie Galilejskiej, musiało unieść obraz niosącego krzyż na Kalwarię, wreszcie trwało pod krzyżem - Stabat Mater Dolorosa: "Synku miły i wybrany, / Rozdziel z matką swoje rany, / A wszakom cię, synku miły, w swem sercu nosiła, / A takież tobie wiernie służyła. / Przemów k matce, bych się ucieszyła, / Bo już jidziesz ode mnie, moja nadziejo miła" (Henryk Mikołaj Górecki, Symfonia pieśni żałosnych).