Paliwo dla pojazdów z najczystszym napędem - wodorowym - może powstawać w województwie śląskim.
Jastrzębska Spółka Węglowa chce produkować wodór z gazu koksowniczego. Ma to być aż 70 tys. ton wodoru rocznie. Wystarczy do napędzenia 700-900 autobusów z wodorowymi ogniwami paliwowymi, z których każdy będzie pokonywał dziennie ok. 200 km.
Jest jednak jeden poważny warunek: musi znaleźć się ktoś, kto zobowiąże się do zamówienia pojazdów napędzanych wodorem. Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW) namawia do tego Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię i Polskie Koleje Państwowe.
Ciekły wodór na dachu
Jeśli rozmowy zakończą się sukcesem, w Polsce zacznie się stopniowo tworzyć popyt na wodór. Dzięki temu JSW będzie mogła zainwestować kilkadziesiąt milionów złotych w budowę w swoich koksowniach instalacji do produkcji wodoru.
Na początek miałaby to być instalacja testowa, która dostarczy wodoru dla 20-30 autobusów. - Dzisiaj z jednym z partnerów złożyliśmy wniosek do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na budowę mniejszej, testowej instalacji - powiedział nam Daniel Ozon, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Dopiero w następnym kroku - w miarę, jak pojazdów wodorowych będzie w Polsce przybywać - powstanie właściwa, potężna instalacja w największej koksowni należącej do JSW, czyli Koksowni Przyjaźń w Dąbrowie Górniczej. - Dokonaliśmy wstępnych kalkulacji technologicznych. Wynika z nich, że cena tego wodoru będzie konkurencyjna - mówi Daniel Ozon.
Aby przekonać decydentów do pojazdów wodorowych, w poniedziałek 10 grudnia JSW zaprosiło dziennikarzy i innych gości do przejażdżki po Katowicach autobusem wodorowym firmy Ursus. - To autobus elektryczny, ale energia elektryczna jest produkowana na jego pokładzie przy użyciu wodorowych ogniw paliwowych - mówi Waldemar Rumiński, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Ursus Bus SA. Tłumaczył, że ogniwo paliwowe, które jest umieszczone z tyłu autobusu, pełni rolę małej elektrowni. - Natomiast paliwo, czyli 36 kg ciekłego wodoru, znajduje się w pięciu butlach umieszczonych na dachu - dodaje.
Woda zamiast spalin
Wodorowe ogniwa paliwowe to przyszłość motoryzacji - tak przynajmniej twierdzą Japończycy i Koreańczycy, którzy dziś mocno rozwijają pojazdy właśnie z tym rodzajem napędu. W dodatku to napęd najbardziej czysty, bo z rury wydechowej pojazdu na wodór nie wydobywają się żadne szkodliwe dla człowieka spaliny. Jedyne, co zostawia za sobą autobus wodorowy, to zwykła... woda.
Wielu ekspertów zwraca też uwagę, że napęd wodorowy w pojazdach jest o wiele bardziej ekologiczny od "zwykłego" napędu elektrycznego. A to dlatego, że w jego przypadku nie są potrzebne ciężkie baterie, z którymi w przyszłości ludzkość może mieć spory ekologiczny problem w czasie utylizacji.
- Uważam, że wodór to paliwo przyszłości. Japończycy z firmy Kawasaki rozpoczęli niedawno duży projekt produkcji wodoru z węgla w Australii. Finalizują budowę statków, które mają transportować ten wodór z Australii do Japonii. To będzie trochę przypominało tankowce LNG. Toyota i hyundai mają w swojej gamie także samochody o napędzie wodorowym - mówi Daniel Ozon.
Na świecie jest dziś 328 stacjonarnych stacji tankowania wodoru, w tym w Europie 139. W Polsce nie ma jeszcze ani jednej. Powstające w Polsce wodorowe autobusy firm Solaris i Ursus korzystają na razie z mniejszych stacji mobilnych. Jeśli Metropolia Górnośląsko-Zagłębiowska zdecyduje się na zamówienie autobusów wodorowych, pierwsze w Polsce stacjonarne stacje tankowania zaczną powstawać na Śląsku.