"Można ich posłuchać nawet wtedy, gdy oddalają się od Kościoła".
Polscy biskupi mówią o swoich odczuciach związanych z zakończonym synodem o młodzieży.
Abp Stanisław Gądecki
Było to już mój piąty synod, dlatego mam pewne porównanie z poprzednimi. Tym razem jestem mile zaskoczony, zarówno atmosferą, jak i wprowadzeniem pewnych delikatnych zmian metody pracy. Myślę tu o chwili milczenia między wypowiedziami ojców synodalnych. Przyniosło to dobre owoce i – z tego, co się orientuję – metoda ta znalazła uznanie u wszystkich ojców synodalnych. Osobiście widzę tu wyraźny postęp.
W swoim wystąpieniu starałem się zwrócić uwagę m. in. na zakamuflowany totalitaryzm, który stanowi esencję dzisiejszego czasu, także w naszej ojczyźnie. Podnoszona jest kwestia wolności, która chętnie jest przyjmowana, ale często chodzi tu o wolność od wszystkiego, czyli praktycznie wolność od instytucji i od norm moralnych. To szczęściem zakończyć się nie może.
Abp Grzegorz Ryś
Synod był przede wszystkim czasem słuchania. A w przypadku młodych bardzo ważne jest, by posłuchać tego, co mają do powiedzenia. Poznać pragnienia młodych ludzi jest czymś ważnym. Po pierwsze żeby ich zrozumieć. A po drugie żeby zrozumieć też Kościół. Niektórzy ojcowie synodalni używali nawet takiego określenia, że te pragnienia młodych ludzi to jest teologiczne miejsce dla Kościoła. To dość ciekawe sformułowanie. Bo oznacza, że Kościół mógłby patrzeć na siebie, wchodząc niejako w pragnienia młodych ludzi. Słuchanie jest istotne, ale za każdym razem chodzi o spotkanie, które najpierw nie jest oceniające. Ważne jest to, jakimi oczyma patrzymy na świat. Inne jest spojrzenie socjologa. Inne ucznia Chrystusa. Na przykład Chrystus słuchał uczniów idących do Emaus, którzy szli przecież w złym kierunku. Oni uciekali z Jerozolimy, czyli z miejsca zbawienia. Dla wielu młodych to może być obraz bardzo odpowiedni. Ale można ich posłuchać nawet wtedy, gdy oddalają się od Kościoła. Do tego potrzeba jednak dużo odwagi.
Bp Marek Solarczyk
Czas synodu to było niezwykłe doświadczenie zamykające się w dwóch biegunach. Po pierwsze to doświadczenie Kościoła powszechnego począwszy od prawie stałej obecności Ojca Świętego i ojców synodalnych z całego świata, z ich wrażliwością, doświadczeniem i pragnieniami. Po drugie to młodzi, którzy zresztą ciągle są w moim sercu: ci, których uczyłem; ci, którzy są wpisani w różne formy duszpasterstwa, które są mi bliskie. Słuchając różnych refleksji na temat młodych, starałem się przywołać właśnie ich. Niektórzy wpisywali się w pewne refleksje w sposób bardzo oczywisty, bo przecież całe to dzieło synodu będzie konfrontowane z życiem i wiarą młodego człowieka.
W moim wystąpieniu mówiłem o katechezie. Dałem świadectwo tego, co dzieje się w Polsce od 28 lat, co przeżywa ponad 30 tys. nauczycieli religii. Sam uczę już od 26 lat. Pokazałem wartość tego czasu, który niesie nie tylko element edukacji, ale także bliskości i towarzyszenia, budowania relacji z Bogiem i drugim człowiekiem. Jej podstawą jest wzajemne zaufanie.
Bp Marian Florczyk
Powołanie mnie przez papieża na synod było miłym zaskoczeniem. Przeżywałem to mocno od strony duchowej, ale jednocześnie starałem się przygotować do synodu m.in. poprzez lekturę na temat młodzieży, nie tylko z Polski. Na uwagę zasługuje wielkie zainteresowanie ze strony ojców synodu sprawami młodych. Do Rzymu biskupi przywieźli doświadczenia młodzieży z ich Kościołów lokalnych. Ich wypowiedzi były pełne troski o młodych. Ale bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie, że tak wielu młodych mówiło o autentyzmie wiary, potrzebie świadczenia o Zmartwychwstałym przez wszystkich członków Kościoła.
W moim wystąpieniu zwróciłem uwagę na znaczenie sportu w życiu młodych ludzi. Bo przecież właśnie tam najczęściej szukają autorytetów.