Kilka lat temu byłem w Świebodzinie. Najpierw nawiedziłem kościół - sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Potem, bez zaglądania do pobliskiego hipermarketu, ruszyłem w stronę figury Chrystusa. Wdrapałem się na niewielkie wzniesienie i stanąłem u jej stóp. Nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Obchodząc ją dookoła przyłapałem się na myśli, czy dałoby się do niej wejść, jak do Statuy Wolności w Nowym Jorku. Nie zastanawiałem się natomiast, czy na szczycie pomnika znajduje się cokolwiek oprócz korony. Nie przyszło mi do głowy, że cokolwiek poza nią mogłoby się tam znajdować. Drony nie były wtedy jeszcze tak popularne, jak obecnie.
Tak się złożyło, że w chwili, gdy tkwiłem pod świebodzińską figurą, oprócz mnie przyglądali się jej wyłącznie przybysze z zagranicy. Oglądali ją jak turystyczną ciekawostkę, nie jak obiekt sakralny. Nie zdziwiło mnie to ani nie zbulwersowało.
Dlaczego więc, gdy kilka tygodni temu media przyniosły fotografie umieszczonych na głowie figury Chrystusa anten, poczułem nieprzyjemne ukłucie, pojawiło się coś więcej niż zawód i rozczarowanie? Dlaczego to odkrycie odebrałem jako bardzo poważny zgrzyt? Dlaczego było mi zwyczajnie przykro, gdy czytałem pierwsze wypowiedzi przedstawicieli Kościoła na ten temat? Przecież na niejednym kościelnym obiekcie w Polsce, np. na wieżach świątyń, zamontowano różnego rodzaju urządzenia, niejednokrotnie bardzo komercyjne.
Rychło okazało się, że na szczycie figury w Świebodzinie też znajdują się anteny należące do firmy dostarczającej dostęp do internetu. Że została zawarta umowa, przynosząca parafii określone korzyści. Globalna sieć zaroiła się od niezbyt wysokich lotów żartów i memów na ten temat. A mnie zrobiło się smutno. Jakby mi coś ważnego odebrano. Jakby zupełnie bez powodu wprowadzono mnie w błąd w ważnej sprawie. Nadal próbuję ustalić, co mnie bardziej zabolało: wykorzystanie mającego nieść przesłanie wiary obiektu czy początkowe zaprzeczenia ze strony reprezentantów wspólnoty Kościoła, do którego należę.
Dzisiaj nie ma już anten ukrytych w koronie wielkiej figury Chrystusa w Świebodzinie. Zostały zdemontowane na polecenie miejscowego biskupa. Być może w okolicy uległ pogorszeniu dostęp do internetu, ale cała sprawa zeszła już z pola medialnego zainteresowania.
Dlaczego więc do niej wracam? Ponieważ pokazuje ona bardzo wyraźnie, jak nieustannie aktualne są ostrzegawcze słowa Jezusa, mówiące o tym, że nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome (por. Łk 12,2). W świecie zdominowanym przez media, ścigające się w poszukiwaniu newsów, warto o tym w sposób szczególny pamiętać.