Odtąd nikt nie może mówić, że Bóg jest obojętny na to, co się z nami dzieje.
Jezus Chrystus narodził się w boskim stylu – z zaskoczenia. Człowiek by czegoś takiego nie wymyślił. Logika śmiertelników jest taka: im większy pan, tym wyższy standard. Każdemu to, co mu się należy: dla króla pałac, dla pana dwór, dla chłopa chata, szopa dla jełopa, stajnia dla konia, obora dla rogacizny i tak dalej.
Bóg widzi to inaczej. Od tamtej nocy w Betlejem stało się jasne, że Król królów nie przejmuje się warunkami w jakich żyje. Przejmuje się ludźmi, którzy się źle mają, czyli wszystkimi. Dlatego wchodzi w najtrudniejsze warunki, w jakich ludzie mogą się znaleźć i przyjmuje na siebie status, którego nikt Mu nie zazdrości.
Odtąd każdy, kto budzi się jako nędzarz, widzi, że Bóg miał jeszcze nędzniej. Nikt nie może teraz mówić, że Bóg jest obojętny na to, co się z ludźmi dzieje. Nie jest obojętny do tego stopnia, że sam wziął na siebie to wszystko, czego się człowiek najbardziej boi: ubóstwo, poniewierkę, zdradę, wreszcie mękę i śmierć. A wszystko po to, żeby człowiek miał otwartą drogę do szczęśliwej wieczności.
Od tamtej chwili odpowiedź na pełne pretensji pytanie „Gdzie był Bóg” jest prosta: Bóg był w żłobie. A potem na krzyżu. I jest wszędzie tam, gdzie są ludzie, bo jest Emmanuelem – Bogiem z nami. Obyśmy odpowiedzieli Mu „tak” i stali się ludźmi z Bogiem.
Życzy zespół Gosc.pl.