Wystarczy rozejrzeć się, aby wiedzieć, kto rządzi w Akmole. Na pierwszym planie stoi okazały meczet, obok niego cerkiew, także połyskująca złotymi kopułami. Trzeba wejść głębiej, aby dostrzec skromny kościółek.
Do Astany jest stąd zaledwie
Miejscowi katolicy to potomkowie deportowanych w czasach stalinowskich. Przez wiele lat nie mieli kapłana. Spotykali się tajnie po domach, przede wszystkim na modlitwie różańcowej. Dopiero w latach 70. przyjeżdżał do nich kapłan z republik bałtyckich. Po upadku komunizmu, kiedy pojawiła się możliwość zbudowania świątyni, poświęcili ją Maryi Królowej Różańca Świętego. Do budowy przystąpili w 1997 r. po peregrynacji figury Matki Boskiej Fatimskiej, którą stała się wydarzeniem dla wszystkich chrześcijan mieszkających w okolicy. Pomógł im włoski misjonarz, który także zbierał środki na budowę. W 2005 r. w Malinówce została ustanowiona parafia. Jej proboszczem jest ks. Jacek Raszkowski. Pochodzi z diecezji toruńskiej. Ciągnęło go na misję i wybrał Kazachstan. - Wiedziałem, że nie będzie łatwo, opowiada, ale czasem jest trudniej, aniżeli to sobie wyobrażałem. Duszpasterstwo prowadzi w języku rosyjskim.
Wyposażenie świątyni jest skromne. Za ołtarzem stoi Pieta, dar diecezji włocławskiej. Na ścianie portret błogosławionego Ks. Władysława Bukowińskiego oraz jego relikwie. – Ten apostoł Kazachstanu jest dla nas bardzo ważny, podkreśla ks. Jacek. Wiernych ma niewielu. Na niedzielną Mszę św. przychodzi kilkanaście osób. Odprawia codzienne, ale w kościele nigdy nie jest sam. Poza Malinówką dojeżdża jeszcze do innych kościołów. Jeśli chce przeprowadzić remont świątyni, musi szukać wsparcia w międzynarodowych organizacjach. Aby przeżyć, kwestuje po parafiach w Polsce. Ostatnio zepsuł mu się samochód i jest to poważny problem w sytuacji, kiedy musi docierać do odległych punktów. Żyje bardzo skromnie, właściwie wszystko wokół niego jest prowizorką. - Ale ludzie tutaj są dobrzy i potrzebują kapłana, dlatego z nimi jestem, przekonuje.