"Pierwszą moją prośbą jest, aby dzień mojej śmierci w żaden sposób nie był dniem rozpaczy, bólu” - napisał ks. Piotr Błoński w swoim testamencie. Zmarł przed rokiem - 30 czerwca.
Ksiądz Piotr wspominał: " Całe życie bliska mi była s. Faustyna. Urodziłem się 22 lutego, w rocznicę jej pierwszych objawień w Płocku. Zostałem ochrzczony w drugą niedzielę po Wielkanocy, która dzisiaj nazywa się Niedzielą Bożego Miłosierdzia. Moja parafia w Skępem jest pod tym wezwaniem. Rekolekcje przed kandydaturą do święceń odprawiłem w Świnicach Warckich, w miejscu urodzenia Faustyny. Chciałbym przez to powiedzieć ludziom, że Bóg nigdy nas nie odtrąca, zawsze jest przy nas. Wystarczy, że mu zaufamy".
- Dla mnie się nic nie zmieniło. Ja wciąż czuję jego obecność. Pogodziłam się z jego odejściem; przyjęłam to jako wolę Bożą: tak musiało być. Bóg miał w stosunku do niego plan, który się zrealizował. Ja wciąż odczuwam jego obecność. Czuję, że przychodzi z pomocą w trudnych momentach - mówi Elżbieta Błońska, mama ks. Piotra Błońskiego.
Młody 25-letni ksiądz, miał zaledwie pół roku kapłaństwa, gdy umierał. Przez kilka ostatnich lat cierpiał na chorobę nowotworową.
Gdy w Boże Narodzenie 2014 roku przyjmował święcenia kapłańskie, mówił do niego bp Piotr Libera: - W kruchości ciała rodzisz się Piotrze do kapłaństwa... Zdałeś, wciąż zdajesz swoim cierpieniem, swoim stylem przeżywania cierpienia, wszystkie brakujące ci jeszcze egzaminy - mówił biskup płocki.
Na swym obrazku prymicyjnym ks. Piotr umieścił wtedy słowa św. Teresy z Avila: "Nie ma prawdziwego posłuszeństwa, jeśli nie jest się gotowym na cierpienie”.
Jak zwraca uwagę bp Libera, Płock, i nie tylko Płock zapamiętał katechezę i świadectwo młodziutkiego wikariusza z katedry.
"Gdy wyszedłem ze szpitala i już wszystko wydawało się, że idzie ku dobremu, nagle naprawdę w życiu innych ludzi to moje cierpienie zaczęło przynosić wielkie owoce. Dlaczego? Nie wiem. Wiem, że to Pan Bóg działa. Mnie się wydawało, że jestem cały czas tym samym człowiekiem, tym, który był przed chorobą. Jedyne co się we mnie zmieniło, to oddanie Panu Bogu mojego życia. Ale na zewnątrz – jak to można było zobaczyć, moje wewnętrzne nastawienie? Nie wiem, ale ludzie mimo wszystko to jakoś widzieli. Przychodzili, dziękowali za świadectwo życia, cierpienia itd. Dla mnie to było dziwne, niezrozumiałe. Mówię – gdzie oni to widzą? Ale wtedy zrozumiałem, że Pan Bóg przeze mnie zaczął naprawdę bardzo mocno działać, u wszystkich tych, którzy mnie otaczali, z którymi przebywałem na co dzień, że Pan Bóg naprawdę działa w ich życiu! I wtedy zrozumiałem też do końca te słowa, które powiedziała do mnie siostra Józefa: "Bóg w stosunku do ciebie ma wielkie plany". Wielkie plany, właśnie w stosunku do innych ludzi, żeby przeze mnie działać, żebym ja stał się narzędziem w ręku Pana Boga. To są te Boże plany w stosunku do mnie. Aby być narzędziem, to co powtarzała św. siostra Faustyna. Ona też zawsze mówiła, że jest tylko "tępym narzędziem" i właśnie dlatego posłużył się nią Pan Bóg. A czym bardziej jest tępe narzędzie, tym łatwiej jest Panu Bogu je wykorzystać" - mówił ks. Błoński w czasie jednej z katechez w katedrze.