Czyli nie całkiem poważny przegląd wydarzeń tygodnia, odcinek 3. A w nim: Kopacz przekonuje papieża do dymisji; Michnik nagrywa "Love me gender" i wciąż nieznany los Macierewicza powodem osłabienia Niesiołowskiego.
1. Wstrząśnięta, nie zmieszana - tak w dwóch słowach można określić Platformę Obywatelską po uruchomieniu taśmociągu, czyli kolejnej odsłonie afery taśmowej z udziałem najważniejszych polityków z partii rządzącej. Tym razem nie opublikowano nowych nagrań, natomiast szemrany biznesmen Zbigniew S. wrzucił na swój fejsbukowy profil jakieś 2,5 tysiąca stron akt ze śledztwa ws. podsłuchów. Sprawa okazała się na tyle poważna, że premiera Ewa Kopacz najpierw dwa dni nie robiła nic, a następnie w jedno popołudnie w odruchu paniki wystrzeliła poza orbitę ziemską połowę swojego rządu. Zdymisjonowała ministrów zdrowia, skarbu i sportu oraz kilku wiceministrów. W pierwszym momencie na liście wyrzuconych przez Ewę Kopacz byli też Barack Obama i papież Franciszek, ale w ostatniej chwili szef doradców premiery Jacek Rostowski poinformował ją o tym, że ci dwa nie są jej podwładnymi. Zaraz po tym Rostowski został zdymisjonowany. Drugim elementem wystąpienia premiery były przeprosiny wyborców PO (tak, tak, tylko ich, reszta niech czeka na przeprosiny Kaczyńskiego i Kukiza) za to, że "musieli słuchać tych nagrań (tak, tak, nie za zachowania nagranych polityków). Dzięki temu naród dowiedział się, że rząd rządzi doskonale, a wszystkiemu winna branża gastronomiczna, bo w końcu to spisek kelnerów. Premiera Kopacz próbuje przekonać papieża do dymisji PAP/EPA/GABRIEL BOUYS / POOL