Chcesz być zrozumiany, mów językiem tego, do kogo mówisz.
Chcesz być zrozumiany, mów językiem tego, do kogo mówisz. I wcale nie chodzi o to byś nauczył się obcego języka. Zadanie jest dużo trudniejsze - zacznij myśleć tak, jak twój rozmówca. Dziś ta zasada jest powszechnie znana i opatrzona mądrym terminem "inkulturacja". Jednak w czasach dzisiejszego patrona, to jest w XVI wieku, była rewolucyjnym pomysłem, czymś na miarę kopernikańskiego przewrotu w ewangelizacyjnej praktyce. I kimś tej miary co Mikołaj Kopernik dla astronomii, był dla Kościoła Franciszek Ksawery, portugalski zakonnik, współzałożyciel jezuitów. Swoją duszpasterską, a właściwie misyjną działalność, zaczął zwyczajnie. Udał się do Indii, nauczył tamtejszego języka i zaczął głosić Słowo Boże. Nieskutecznie. Inny pewnie by się zniechęcił, ale Franciszek Ksawery był uparty i dociekliwy. Skoro ich własny język nie przenosił tubylcom prawdy o Zbawieniu, nasz jezuita postawił na świadectwo życia. Zamieszkał pośród tych, których chciał ewangelizować, a im więcej czasu z nimi spędzał, tym wyraźniej rozumiał, że się pomylił. Że to nie w biegłości językowej, ale w zdobywanej pokornie umiejętności patrzenia na świat oczami drugiego człowieka, tkwi sekret skutecznego mówienia o Chrystusie, o Krzyżu, o Zbawieniu. Gdy Franciszek Ksawery to zrozumiał, z miejsca zapragnął ruszyć z misjami na krańce znanego mu świata. Dotarł zaledwie do Japonii, ale ślad jaki po sobie pozostawił zmienił nie tylko ten kraj, lecz i cały Kościół. Nic więc dziwnego, że wspominamy dziś Franciszka Ksawerego jako świętego.