- Litościwe przymknięcie oka może się okazać bezduszną ślepotą – powiedział abp Adrian Galbas w homili podczas Mszy sprawowanej na Jasnej Górze. Uczestniczyli w niej odpowiedzialni za prewencję ze w diecezjach i we wspólnotach zakonnych Polsce.
Abp Galbas przypomniał, że zadaniem wspólnoty Kościoła jest wyjaśnić każdą sprawę i „konsekwentnie stawać po stronie ofiar, oferować i ofiarować im każdą pomoc, jakiej potrzebują”. Jednocześnie dodał „że nie mniej ważnym zadaniem jest także takie konstruowanie życia naszej wspólnoty, zarówno jeśli chodzi o obowiązujące w niej prawo, zasady duszpasterskie, jak i praktykę, aby dla nikogo Kościół nie był miejscem krzywdy, by nikt nie bał się być w Kościele, by nie bał się być z księdzem, czy innym duchownym, by dla każdego było jasne, że Kościół to miejsce całkowicie bezpieczne”.
Podkreślił, że „jako wspólnota Kościoła, oprócz ludzkiego słowa, oprócz zasad stanowionych przez człowieka, które zawsze będą niedoskonałe, ma słowo Boże; Ono jest fundamentem”. – Pan chce, aby nasza postawa była jednoznaczna. To Kościół jako Ciało zmartwychwstałego Chrystusa musi usłyszeć nie tylko wołających o pomoc, skrzywdzonych i zniszczonych, ale także tych, którzy nie mają siły lub odwagi, by o taką pomoc poprosić, albo, którzy już o nią kiedyś poprosili i nie zostali usłyszani. Przyszli ze swoją udręką i nie okazano im ratunku. Jakże liczne są wtedy nieszczęścia, które cierpią ci sprawiedliwi ludzie. Nie dość, że zostali skrzywdzeni, nie dość, że przez ludzi, którym ufali, to jeszcze nie okazano im wystarczającej pomocy. Wystarczającej, czyli takiej, którą ofiara uznała za wystarczającą. Ofiara, a nie sprawca, lub ten, kto występował w imieniu sprawcy – stwierdził metropolita katowicki.
Przestrzegł przed koncentrowaniem się wyłącznie na przypadkach, których sprawcami są duchowni. – Wyrządzilibyśmy w ten sposób krzywdę tym, których zranił człowiek świecki lub niechrześcijanin. Kościół musi stawać po stronie każdego skrzywdzonego. Także w naszych działaniach karnych i pomocowych musimy brać pod uwagę nie tylko wizerunkowy kryzys, który dotyka Kościół, ale szeroki problem społeczny, dotykający co dziesiątą, a może nawet co piątą osobę – zaznaczył abp Galbas.
Zwrócił uwagę, że „skala problemu przeraża”. – Gdyby teraz, z dnia na dzień, ujawniły się wszystkie osoby skrzywdzone w sferze seksualnej, czy to przez osoby obce, czy to – co przecież częstsze – przez osoby zaufane, to nie starczyłoby ludzi kompetentnych w towarzyszeniu psychologicznym i duchowym. Nasza bezradność jako wspólnoty jest jednak niczym wobec bezradności osób, doznających krzywdy - stwierdził hierarcha. Dodał jednak, że „to właśnie świadomość tej bezradności wobec skali i skutków przestępstw i zranień w sferze seksualnej tym bardziej powinna nam pokazać wagę prewencji, by następne pokolenie nie musiało się tu zbierać za dwadzieścia lat z tą samą przerażającą świadomością morza zła, które dotyka bezbronnych”.
– Zapobieganie krzywdzie seksualnej zaczyna się od budowania w społeczeństwie szerokiej i zreflektowanej świadomości co do tego, że jakaś krzywda może grozić właściwie każdemu dziecku i każdej osobie bezbronnej lub zależnej. Nie ma to w żadnym razie prowadzić do lęku, podejrzliwości i erozji zaufania. Trzeba jednak cierpliwie tłumaczyć jakie są mechanizmy krzywdzenia, w jaki sposób można je wcześnie rozpoznawać, jak tworzyć zasady podnoszące bezpieczeństwo w relacjach rodzinnych, kościelnych, edukacyjnych itd. Wiedza ta musi docierać do rodziców, opiekunów, duszpasterzy, nauczycieli i wszystkich tych, którzy na co dzień stykają się z osobami małoletnimi, bezbronnymi i zależnymi – przekonywał abp Galbas.
Wskazał na jeszcze inne, trudniejsze zadanie: „kształtowanie wrażliwości”, by przy odpowiedniej wiedzy „spontanicznie, niemal automatycznie reagować na pierwsze rozpoznane sygnały zagrożenia”. Takiej wrażliwości prawdopodobnie nie da się w kimś zbudować bez skonfrontowania go z rozmiarem krzywdy, jakiej doznały konkretne osoby. Świadectwo przemawia bardziej, niż wyniki najlepszych nawet badań naukowych. Jeśli tu jesteście, to – mam nadzieję – nie tylko dlatego, że takie jest polecenie waszego przełożonego, ale dlatego, że macie już w sobie taką wrażliwość, wypracowaną także przez kontakty z osobami, które doświadczyły seksualnych krzywd – mówił.
– W końcu – kontynuował abp Galbas – prewencja wymaga także niezwykłej uważności ze strony kościelnych przełożonych, co do tego kogo kierują do pracy z dziećmi, młodzieżą i osobami bezbronnymi (…). Jesteście także po to, by pomóc nam, przełożonym, w podejmowanych decyzjach. Niech was nic nie powstrzymuje w takim dobrym, nieinteresownym doradztwie. Litościwe przymknięcie oka może się okazać bezduszną ślepotą. Oczy szeroko otwarte, a nawet przesadnie szeroko otwarte, choć bez faryzejskiej podejrzliwości, są tu niezbędne – zaznaczył abp Galbas.
– Chcemy być też głosem tych, którzy na skutek krzywd doznanych w Kościele, stracili modlitewny głos, a nieraz nawet wiarę w to, że Pan ich słyszy. Chcemy być ich głosem, ale też narzędziem w Jego rękach, by jak najmniej było w przyszłości „upadłych na duchu” – spuentował metropolita katowicki zwracając się do uczestników liturgii.