W drugim dniu Triduum Jackowego ojcowie Timothy Radcliffe i Łukasz Popko rozmawiali o tym, jak rozmawiać z ludźmi, których kochamy.
Ojciec Łukasz opowiadał, że nawrócił się dzięki kaznodziei, który się jąkał. - Często tak jest, że jesteśmy głosicielami poprzez nasze słabości, fizyczne czy moralne - komentował o. Timothy. Sam stwierdził, że swoje powołanie zawdzięcza stryjecznemu dziadkowi, który był benedyktynem. Był kapelanem podczas I wojny światowej, stracił palce jednej ręki oraz oko i "był zniekształcony przez swoje rany". - Ale jego radość było widać mimo tych wszystkich fizycznych utrapień. Był zranionym głosicielem - zaznaczył.
Wspominał, że kiedy miał 8 lat, musiał przejść operację ucha i praktycznie stracił w nim zdolność słyszenia. - Wtedy wydawało się to straszne, ale okazało się, że jest to błogosławieństwem, bo musiałem nauczyć się czytać twarze ludzi. Każda twarz stała się dla mnie skarbem. Wittgenstein powiedział, że twarz to jest dusza ciała - podkreślał.
Angielski zakonnik uważa, że nawet niektóre nasze moralne upadki czy porażki mogą zostać zamienione przez Boga na błogosławieństwo. - Kiedyś poszedłem w Brukseli do spowiedzi do mojego współbrata. Powiedział mi coś, co mnie absolutnie zszokowało: "Dziękuj Bogu za twoje grzechy" - opowiadał. Jak stwierdził, jest to doświadczenie, które może dać poczucie solidarności czy empatii z ludźmi, którzy przeżywają podobne rzeczy.
- Święty Paweł pisze, że Bóg pomaga nam w naszych trudnościach, abyśmy my pomagali tym, którzy mają trudności, używając tej pomocy, którą otrzymaliśmy od Niego. Wszyscy jesteśmy zranionymi głosicielami, a nasze rany mogą być błogosławieństwem dla innych ludzi - dodał.
Zwrócił uwagę na to, że gdy ludzie są dla nas zagadką, jest to zaproszenie, by się zaangażować. - Życie z ludźmi, których nie rozumiemy, przygotowuje nas na królestwo Boże. Ostatecznie ludzie to nie zagadka do rozwiązania, ale tajemnica, którą mamy odkrywać. Im bardziej kogoś znamy, tym bardziej widzimy, że ta osoba jest niepoznawalna. Dopiero gdy zobaczymy Chrystusa twarzą w twarz, będziemy wiedzieli, kim jesteśmy - podsumował.
Ojciec Łukasz podkreślał, że człowiek tak samo traktuje drugiego człowieka, jak traktuje Boga i na odwrót, a z tego, jak rozmawiamy z Bogiem, możemy nauczyć się rozmawiać z człowiekiem. - Po co rozmawiać z Bogiem? Jeśli ktoś uważa, że rozmowa to wymiana informacji, trudno spodziewać się, że Bóg potrzebuje jakichkolwiek informacji. On jest wszechwiedzący. Celem naszej rozmowy z Bogiem nie jest poinformowanie Boga. Naszym celem jest kontemplacja, samo spotkanie z Nim. To spotkanie nie jest punktem na drodze, jest właściwie metą. W naszym spotkaniu z Bogiem sama rozmowa jest celem naszego życia. Tu jest mój dom, tu jestem szczęśliwy - wyjaśniał dominikanin, dodając, że takie momenty "naturalnej kontemplacji" zdarzają się również w spotkaniu z człowiekiem. - Wtedy czujemy się jak w domu: przyjęci i wysłuchani, i to samo potrafimy dać drugiemu człowiekowi - stwierdził.
Według niego, horyzont spotkania z człowiekiem ma coś wspólnego z rajem. - Nie szukam w drugim źródła informacji, żeby coś zyskać, tylko szukam jego samego. Chcę też, by mój brat szukał mnie, a nie rzeczy czy spraw, nawet najbardziej wzniosłych, poza mną samym - tłumaczył.
W spotkaniu z Bogiem i drugim człowiekiem zakonnik widzi cykl, który polega na tym, że im bardziej kogoś znamy, tym bardziej go kochamy, a im bardziej kochamy, tym bardziej chcemy go poznać. - Jeśli ten cykl się zatrzyma, to znak, że i miłość się kończy - zauważył. Dodał, że za tym stoi założenie, iż człowiek jest tajemnicą, której nigdy nie poznamy do końca, i otwarcie na nowość. Każdy człowiek ma coś, o czym nie wiemy, nawet jeśli znamy go bardzo dobrze.
Rekolekcje pod hasłem: "Bądź!" odbywają się w dominikańskiej bazylice Świętej Trójcy w Krakowie. Dziś ostatni dzień Triduum Jackowego i konferencja o tym, jak rozmawiać z ludźmi, którzy są nam obcy.
Czytaj także: