Wielu mówi o dzisiejszym patronie, św. Janie Ewangeliście, że był pierwszym z teologów.
Wielu mówi o dzisiejszym patronie, św. Janie Ewangeliście, że był pierwszym z teologów. I istotnie czytając prolog do jego świadectwa o Jezusie Chrystusie trudno temu zaprzeczyć. Zawdzięczamy mu dojrzałą refleksję o Bogu, który wszedł w historię świata i zamieszkał pomiędzy ludźmi, który się Objawił. On także w Apokalipsie daje niezwykły opis końca czasu, łącząc to, co poznawane przez nas zmysłami z rzeczywistością duchową. Zanim jednak uznamy św. Jana Ewangelistę za kogoś, komu nie jesteśmy w stanie dorównać we wnikliwości teologicznej, przypomnijmy sobie scenę z Wieczernika. Tę, w której ów umiłowany uczeń Jezusa kładzie głowę na piersi swojego Mistrza. Pyta Go - zgodnie zresztą z sugestią św. Piotra - o to, który spośród apostołów jest zdrajcą. Co jednak słyszy w istocie? Bicie serca Chrystusa wypełnionego miłością. I to jest początek całej teologicznej refleksji św. Jana. Źródło, które dostępne jest dla każdego, bez względu na intelektualne kompetencje. Bóg jest dla św. Jana Ewangelisty Miłością. I to on nam przypomina, że w naszym życiu chodzi przede wszystkim o miłość. Jeśli jej nie znamy, jeśli nie pragniemy nią żyć, oznacza to, że nie poznaliśmy jeszcze Boga. Jeszcze. Zatem wszystko przed nami.