Jest rok 1887, gdy owa 15-latka przekonuje swojego ojca, żeby dołączyli do pielgrzymki do Rzymu z okazji złotego jubileuszu kapłaństwa Leona XIII.
Jest rok 1887, gdy owa 15-latka przekonuje swojego ojca, żeby dołączyli do pielgrzymki do Rzymu z okazji złotego jubileuszu kapłaństwa Leona XIII. Ma w tym swój cel – chce przy okazji audiencji poprosić papieża, by ten wyjątkowo zezwolił jej wstąpić do karmelitanek zanim osiągnie ona stosowny do tego wiek. I udaje jej się złamać protokół spotkania, choć już nie wolę Ojca Świętego. Tak, bez dwóch zdań, św. Teresa z Lisieux ma tupet. Jest jednak zakochana w Chrystusie i chce jak najszybciej przestąpić próg Karmelu. I choć nazywana jest Małą Tereską, to wcale nie jest nastoletni, egzaltowany kaprys. Ona wie, co to dla niej oznacza. Jest atrakcyjna i kobieca, zauroczenie albo nawet i miłość są w czasie tej pielgrzymki na wyciągnięcie jej dłoni. Dodatkowo pielgrzymka wiedzie specjalnym pociągiem przez Paryż, Mediolan, Wenecję, Bolonię, Neapol. W każdym z tych miejsc jest czas na zwiedzanie, na odkrywanie, na zachwyt nad światem. I Mała Tereska, św. Teresa z Lisieux chłonie to piękno wszystkimi zmysłami. Chłonie, a jednocześnie zapisuje w dzienniczku: „Powiedziałam sobie: [dni nie są wystarczająco długie, ale gdy już wkrótce] jako więzień w Karmelu, będę móc tylko kontemplować mały zakątek rozgwieżdżonego nieba, zapamiętam to, co dziś widzę”.