Człowiek wielkiej wiary i pasji. Oddany bezgranicznie swoim uczniom pedagog i szukający dobra współpracowników dyrektor. Oddychał relacjami z innymi ludźmi. Dyrektor LO im. bł. ks. Archutowskiego pozostawił po sobie wiele dobra.
Szukał dobra, dostrzegał je, mówił o nim, na wiele sposobów wyrażał wdzięczność. Każdą radę pedagogiczną zaczynał od osobistych podziękowań za różne podejmowane inicjatywy, które dostrzegał i których nie traktował jako oczywistych. Nie krył wzruszenia, kiedy musiał żegnać odchodzących pracowników.
- Miał przepiękny dystans do swojej roli dyrektora. Na pożegnaniu klas maturalnych potrafił w ramach prezentu dla absolwentów zagrać dla nich na organkach - dodaje Elżbieta Kożuchowska. - W niezwykłym stopniu potrafił budować więzi, on po prostu "oddychał" relacjami. W spotkaniach z nim wyczuwało się, że widzi w nas przede wszystkim człowieka - nie rolę nauczyciela czy ucznia albo sprawę do załatwienia. Relacje, więzi, osobowe spotkanie - to był jego absolutny priorytet. Szukał okazji, aby je nawiązywać. Przez wiele lat odwiedzał pierwsze klasy na wyjazdach integracyjnych, aby osobiście poznać nowych uczniów. Z każdą klasą dołączał po pieszej wędrówki ze Świętego Krzyża do Świętej Katarzyny, co zwykle oznaczało trzy przejścia przez Góry Świętokrzyskie, dzień pod dniu, i tyleż ognisk. W drodze z Warszawy uczył się na pamięć nazwisk i twarzy nowych uczniów, aby od razu móc zwracać się do nich osobiście. Na pierwszym postoju wyciągał cukierki i częstował zaskoczonych pierwszaków - wspomina nauczyciel języka niemieckiego.
Zresztą zaskakiwał niezwykle osobistymi prezentami przy szczególnych okazjach: zrobionym przez siebie kolażem zdjęć, dobranym cytatem, ikoną, ręcznie wykaligrafowanym błogosławieństwem po japońsku z okazji studniówki w klimatach Kraju Kwitnącej Wiśni.