Działająca na wyobraźnię, pełna emocji, niekiedy nawet brutalności, jest hołdem dla żołnierzy wyklętych i przypomnieniem, jaką cenę płacili ci, którzy mieli odwagę przeciwstawić się systemowi.
Poruszające kadry to efekt współpracy Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej „Rega” oraz koszalińskiego rekonstruktora i fotografa Rafała Semołonika przygotowana na Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
- Podczas tej sesji chcieliśmy pokazać żołnierzy niezłomnych w innej perspektywie: nie bohaterskich, w lesie, nie w bitwie, ale wtedy, gdy ich walka dobiegała końca. Bez bohaterskiej otoczki, z całą brutalnością cierpienia będącego udziałem tych, którzy występowali przeciwko systemowi - mówi autor zdjęć.
Jednodniowa sesja zaowocowała kilkudziesięcioma kadrami przedstawiającymi rzeczywistość komunistycznych katowni. Niektóre z kadrów epatują dosłownością, inne działają na wyobraźnię. Wszystkie niosą duży ładunek emocjonalny.
- Emocje sięgały zenitu, bo trudno przejść obok tego, co opowiadamy obojętnie. Żaden z nas nie jest aktorem, nie udaje tego, co przeżywa, więc wszystko, co się w nas działo, widać na zdjęciach. Musieliśmy potem sporo odreagowywać - przyznaje Rafał Smołonik. - Najtrudniejsze były sceny bicia. Uświadamialiśmy sobie, że taka właśnie była rzeczywistość ubeckich katowni, tak odbywało się to, o czym czytamy w dokumentach, w zachowanych aktach, o czym słyszymy w relacjach tych, którzy przeżyli.
To nie pierwsze wspólne przedsięwzięcie rekonstruktorów z Regi i koszalińskiego fotografa. W październiku podobną sesją zdjęciową upamiętnili powstańców warszawskich.
Tymi fotografiami oddają hołd żołnierzom wyklętym i wszystkim, którzy w pierwszych powojennych latach zmuszeni byli dokonywać niełatwych wyborów. Chcą obrazami opowiedzieć też historię tych, którzy działając w podziemiu niepodległościowym płacili za to wysoką cenę.
- Przy okazji tej sesji kolega opowiedział historię swojego dziadka, który odmówił propozycji zostania komendantem posterunku milicji w Barwicach. Za tydzień był już w katowni w Szczecinku. Za ten wybór zapłacił zdrowiem. Ta sesja jest swego rodzaju hołdem, ale też oddaniem obrazu wyborów, których musiały dokonywać tamte pokolenia - mówi fotograf.
To było też udziałem wielu młodych ludzi na Pomorzu, którzy działali w organizacjach niepodległościowych i trafiali w łapy UB choćby za wieszanie plakatów, jak koszalińskie harcerki. Tych historii jest bardzo wiele, o większości z nich pewnie już nie usłyszymy. Każdemu, kto nie zgadzał się z tym systemem, mogły grozić takie przesłuchania, więzienie, utrata zdrowia, a nawet życia.
Jak zapowiadają rekonstruktorzy już przygotowują się do kolejnego fotograficznego przedsięwzięcia.
- Wolność nie jest niczym oczywistym, jak się dzisiaj wydaje młodym. Nasi dziadkowie i rodzice walczyli o nią długo po zakończeniu II wojny światowej, która nam nie przyniosła wolności. Musieliśmy na nią czekać jeszcze ponad 40 lat, przez które cały czas coś się działo. To nie tylko wyklęci zaraz po wojnie, to także studenci w 68., robotnicy w 70. czy 80. Dlatego nie zamykamy tego projektu sesją o żołnierzach niezłomnych, ale chcemy pokazywać kolejne etapy drogi do wolności - zapowiada Rafał Semołonik.
Kolejne zamierzenie będzie dotyczyć wydarzeń z 1982 r., z największej w Koszalinie manifestacji Solidarności.