Jeżeli chcemy poznać dzisiejszego patrona, to musimy udać się do Sebasty, na tereny dzisiejszej Turcji.
Jeżeli chcemy poznać dzisiejszego patrona, to musimy udać się do Sebasty, na tereny dzisiejszej Turcji. To tu, na przełomie wieku III i IV działała prężnie gmina chrześcijańska, której członkiem był także i on, z zawodu lekarz. Czy urodził się w Sebaście, czy też trafił do niej z oddalonej o 200 km Cezarei Kapadockiej, nie sposób dziś ustalić. Z całą natomiast pewnością sumiennie wykonywał swoje obowiązki i był znany w okolicy, tak pośród chrześcijan, jak i pogan. Gdy zatem umarł biskup tego miasta, wskazanie jego następcy nie nastręczało problemów. Wybór padł na tego, kto do tej pory zajmował się leczeniem ciała, a teraz miał zadbać także o dusze. Musiał być człowiekiem o nieposzlakowanej opinii, głębokiej wierze i wielkim miłosierdziu, bo jego imię – a nie nadano mu go przypadkowo – raczej wykluczało go z grona kandydatów do urzędu biskupa. W końcu przecież Błażej, to po łacinie ktoś, kto sepleni. A jednak, choć obarczony taką przypadłością, nasz dzisiejszy patron, staje na czele Kościoła w Sebaście. Jeżeli dodamy do tego, że niedługo później, w roku 313, cesarze Konstantyn Wielki i Licyniusz wspólnie ogłaszają edykt, zezwalający w całym Rzymskim Imperium na wolność wyznania, to wydaje się, że oto nadchodzą wreszcie spokojne czasy dla uczniów Chrystusa. Niestety, bardzo szybko zarządzający wschodnią częścią Imperium Licyniusz rozpętuje wojnę domową, w której prześladowanie chrześcijan staje się bronią wymierzoną w cesarza Konstantyna. Na terenie Kapadocji nadzoruje je Agrykolaus. To on rozpoczyna aresztowania, ale biskup Błażej za radą wiernych ucieka w góry i ukrywa się w jednej z grot, skąd nadal kieruje Kościołem w Sebaście. Niestety zostaje zadenuncjowany i sprowadzony przed oblicze namiestnika. Po przesłuchaniu i ciężkim ubiczowaniu nasz patron zostaje przewieziony do więzienia, a następnie ścięty mieczem. Zanim jednak umrze męczeńsko dokona w lochu cudu, który przejdzie do legendy – za jego modlitewnym wstawiennictwem zostanie uleczony syn pewnej kobiety, któremu w czasie posiłku gardło przebiła ość, uniemożliwiając oddychanie. I tak oto św. Błażej, biskup Sebasty, ten sam, który miał spore problemy z mówieniem, bez jednego wypowiedzianego słowa zapisał się w pamięci potomnych i stał orędownikiem wszelkich niedyspozycji gardła i głosu. Bo wcale nie trzeba być wymownym, by Bóg mógł przemawiać do innych za naszą przyczyną.