Lęk, miłość, zaufanie... – co twarze ukryte za szybą mówią o początkowych miesiącach epidemii koronawirusa.
Wiele polskich rodzin w pierwszych tygodniach epidemii koronawirusa pozostało w domowej izolacji – z obowiązku lub z obawy o własne zdrowie i zdrowie bliskich. Fotograf i reporter Grzegorz Klatka uwiecznił na zdjęciach tamten trudny czas.
Niektórzy bohaterowie cyklu „Portrety w izolacji” przebywali na obowiązkowej 14-dniowej kwarantannie, związanej z powrotem do kraju z zagranicy, inni pozostali zamknięci w domach z podejrzeniem zakażenia lub z pozytywnym wynikiem testu na obecność koronawirusa, jeszcze inni dobrowolnie wybrali izolację.
– 15 marca pojechałem do Cieszyna. Byłem ciekaw, jak zareaguje społeczność miasta, po obu stronach Olzy, na zamknięcie granic – opowiada serwisowi Gosc.pl autor zdjęć. – Na Moście Przyjaźni, jedynym czynnym pieszym przejściu, panowało lekkie zamieszanie. Co rusz odnawiała się kilkuosobowa kolejka do stanowiska polskiej kontroli, gdzie mierzono temperaturę i wypełniano "karty lokalizacyjne". Turyści wracali z zagranicznych urlopów a miejscowi chcieli przejść tylko na chwilkę, do sklepu, banku, z ciastem do wnuków. Dwóch pijaków zasnęło wieczorem po niewłaściwej stronie Olzy. Rano ich jeszcze trzymało, bo nie byli w stanie wypełnić papierów. Część ludzi nie mogła uwierzyć, że to się naprawdę już dzieje.
W tle pewna para "przerzucała" dziecko przez granicę. Czteroletnia dziewczynka człapała obwieszona bagażem z dowodem osobistym w ręku. Musiała przejść paręnaście metrów, od ojca przy rogatce do matki na moście. Ojciec był Czechem z Krakowa, a matka Polką z Ostravy. Surrealizm. Następnego dnia weszły czeskie kontrole i "spektakl" na moście się skończył, a ulice raptownie opustoszały. Ludzie zamknęli się w domach i tam postanowiłem ich szukać. Wtedy zacząłem robić portrety – wspomina Grzegorz Klatka.
Tarnobrzeg, 17 lipca. Ojciec Artur, dominikanin Grzegorz KlatkaAutor sportretował m.in. dominikanina. Ojciec Artur wraz z pięcioma innymi zakonnymi współbraćmi, zgłosił się do pomocy w DPS-ie w Bochni, gdzie 54 osoby, w tym 17 pracowników, zaraziły się koronawirusem. Sześciu dominikanów zareagowało na apel starosty bocheńskiego i zmieniło siostry dominikanki, które pracowały w DPS-ie przez 3 tygodnie, do 4 kwietnia. – Na początku byłem przestraszony, bo dopiero na miejscu okazało się, że to oddział dla osób z przewlekłymi chorobami psychicznymi, ale już po kilku dniach wytworzyły się między nami więzi. Zaczęliśmy poznawać tych ludzi i ich historie. Dla nich pandemia była totalnym przewróceniem, wielu nie rozumiało, dlaczego zabierają sąsiada, zabraniają aktywności, które wcześniej należały do codziennych zadań – wspomina ojciec Artur.
– Myśmy pracowaliśmy parami, na trzy zmiany po osiem godzin na dobę. Szczelne ubrania chroniły przed ewentualnym zakażeniem, ale też uniemożliwiały przez osiem godzin skorzystanie z toalety czy wypicie szklanki wody. Na kombinezonie każdy z nas pisał flamastrem swoje imię, bo zza gogli i maseczek pensjonariusze nas nie rozpoznawali. Po dwóch tygodniach nasz wolontariat dobiegł końca. Ale każdy z nas jest gotowy na to, że może być jeszcze potrzebny – kończy kapłan.
Warszawa 27 kwietnia. Marta z córką Marysią i synem Adasiem Grzegorz KlatkaBohaterka innego zdjęcia, Marta jest psychologiem, pomaga dzieciom i młodzieży. – W fundacji pełnimy dyżury – mówi – między innymi przy telefonie zaufania. Kontaktowały się z nami dzieci, które zostały unieruchomione w domach, gdzie już wcześniej nie czuły się dobrze. W ciągu dwóch i pół miesiąca odebraliśmy zaskakująco dużo, bo 150 zgłoszeń dotyczących prób samobójczych. To byli głównie nastolatkowie, którzy informowali, że mają zamiar odebrać sobie życie lub właśnie taką próbę podjęły, połykając dużą ilość leków. Wtedy natychmiast wysyłaliśmy interwencje policyjne. Na szczęście wszystkie były skuteczne – dodaje.
Częstochowa, 8 maja. Pani Maria z mężem Stanisławem Grzegorz KlatkaPani Maria i jej mąż Stanisław są na emeryturze. Bardzo poważnie podeszli do obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa, tym bardziej że Stanisław choruje na płuca i ma problemy z sercem. – Na początku był szok, w ogóle nie wychodziliśmy – wspomina Maria. – Później, wieczorami, tylko na krótkie spacery. Bałam się ludzi na ulicy, aż sama się sobie dziwiłam. Córka robiła zakupy i podawała nam przez okno – mówi.
W połowie sierpnia autor zdjęć spotkał się z nimi ponownie. – Pani Maria i pan Stanisław nadal są ostrożni, choć już trochę przywykli do nowej sytuacji – mówi Grzegorz Klatka. Pani Maria spostrzega: – Dużo ludzi się od siebie odsunęło. Nawet do kościoła mniej przychodzi. Moja znajoma, która wcześniej regularnie chodziła na Msze, nagle przestała, gdy kościoły otwarto, bo „można się zarazić“. Jednocześnie chodzi do sklepów i odwiedza różne miejsca, jeździ po Polsce...
ZOBACZ GALERIĘ z bohaterami cyklu „Portrety w izolacji”
Autorem wszystkich zdjęć jest Grzegorz Klatka.
Cykl fotografii zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.