Czy wątpliwości w odniesieniu do tego, w co się wierzy są złe? Czy doświadczenie wewnętrznej oschłości w modlitwie i praktykach religijnych musi oznaczać zerwanie z Kościołem?
Czy wątpliwości w odniesieniu do tego, w co się wierzy są złe? Czy doświadczenie wewnętrznej oschłości w modlitwie i praktykach religijnych musi oznaczać zerwanie z Kościołem? I czy Pana Boga trzeba czuć, żeby trwać przy raz danym mu słowie? Nie, nie i jeszcze raz nie. To wszystko bowiem stało się udziałem dzisiejszej patronki, a mimo tego wspominamy ją jako błogosławioną Marię od Aniołów. Przyszła na świat we włoskiej rodzinie hrabiowskiej na początku 1661 roku. Spośród dziesięciorga swojego rodzeństwa wyróżniała się nieprzeciętną inteligencją i pobożnością. Potrafiła też stawiać na swoim, bo pomimo protestów rodziny, jako 16-latka, wstąpiła do klasztoru karmelitanek bosych Santa Cristina w Turynie. I kiedy już myślała, że oto osiągnęła swój życiowy cel i teraz będzie już z górki, wtedy dotarło do niej, że właściwie jest dokładnie na odwrót. Że zgodnie z tym, co pisał wspominany dwa dni temu inny wyniesiony do chwały ołtarzy karmelita, św. Jan od Krzyża, przyjęcie zakonnej profesji to początek drogi pod górę. Górę doskonałości. Żeby bł. Maria od Aniołów nie miała w tym względzie żadnych wątpliwości doświadczyła "nocy wiary". Nocy długiej i bolesnej, trwającej kilka lat. Nie uciekła jednak przed tym doświadczeniem, ani nie obraziła się na Boga, że dopuszcza na nią takie próby. Jako się rzekło, była dziewczyną z charakterem i głęboką wiarą. Miała także dobrego opiekuna duchowego, o. Laurentego. Ostatecznie dzięki jego towarzyszeniu i praktykom ascetycznym wróciła do duchowej równowagi, a nawet została mianowana najpierw mistrzynią nowicjatu, a następnie w wieku 33 lat przeoryszą. Funkcję tę przyjęła z oporami, ale bardzo dobrze się z niej wywiązywała. Była bardzo pracowita i odpowiedzialna, zajmowała się rachunkami i nad wszystkim miała pieczę. Choć była hrabianką mieszkała bardzo ascetycznie i dużo się modliła, a wokół jej osoby roznosił się szczególny, przyjemny zapach świętości. Gdy poczuła, że wyraźnie słabnie, a mimo tego wybrano ją ponownie na przełożoną, poprosiła Boga o rychłą śmierć, jeśli jest to zgodne z Jego wolą. Jej ostatnia choroba rozpoczęła się trzy tygodnie później. Zmarła 16 grudnia 1717 roku. Co ciekawe, jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się na wniosek króla Sardynii i Włoch, Wiktora Emanuela II. Czy wiecie państwo jakie imię i nazwisko nosiła Maria od Aniołów, zanim została pierwszą błogosławioną wśród karmelitanek bosych we Włoszech? Maria Anna Fontanella.