W rozpoczynającym się tygodniu przypada Międzynarodowy Dzień Kobiet.
Ustanowiła go w Kopenhadze Międzynarodówka Socjalistyczna aby uczcić pamięć sufrażystek walczących o równouprawnienie kobiet z mężczyznami. Początki obchodów tego święta związane są ze strajkami pań w Stanach Zjednoczonych. Podczas jednego z nich, w 1909 r., pracownice fabryki sprzeciwiające się złemu traktowaniu przez pracodawców zostały zamknięte w hali produkcyjnej. Właśnie wtedy wybuchł tam pożar podczas którego straciło życie 126 strajkujących.
Nie tylko z powodu Dnia Kobiet chciałam przez chwilę naszego radiowego spotkania zastanowić się nad tym, jak dziś żyje się kobiecie i czy potrzebuje swojego święta, żeby przez chwilę poczuć jak zwracają się na nią reflektory i spojrzenia mężczyzn.
Bo panie lubią się podobać, przecież kobiecości nie traci się nawet z wiekiem. Przykładem na to jest moja 95-letnia przyjaciółka Daniela Leśniewska, która mimo upływu czasu, twarzowo się ubiera, zakłada biżuterię, ładnie układa włosy, a przede wszystkim dba o niestarzejącą się duszę, co rzuca się w oczy po pierwszym spojrzeniu na tę niezwykłą kobietę.
Rozmawiając z przyjaciółką moich dzieci Karoliną Pawłowską, mamą półtorarocznego Witusia i półrocznego Tadzia, doszłyśmy do wniosku, że kobieta ma się dziś gorzej niż kiedykolwiek indziej. Chociaż otworzyły się przed nami wielkie możliwości zawodowej realizacji, to ilość obowiązków, jakie na nas spadają, jest przeogromna. - Przeraża społeczna presja, żebyśmy spełniały się na każdym obszarze – powiedziała mi Karolina. - Nie wystarczy być mamą, babcią, opiekunką domowego ogniska, ale mamy też obowiązek, żeby nieustannie się kształcić, pracować, piąć po szczeblach kariery. Często deprecjonuje się pracę wykonywaną przez nas w domu. Rzadko kto docenia matki i gospodynie domowe, odbierając im, poniekąd, prawo wyboru takiej ścieżki życiowej. Na kobietę, która mówi, że lubi kształcić się w byciu dobrą mamą czy gospodynią domową, wielu patrzy z politowaniem.
A przecież kiedy rozmawia się z paniami, wszystkie, oprócz tych, wypowiadających hasła z feministycznych sztandarów, przyznają, że potrzebują miłości, opieki, czułości swojego mężczyzny i bardzo ważne jest dla nich życie rodzinne.
Wspomniana już moja przyjaciółka Danusia nie raz mi mówiła, że miłosne i życiowe oparcie dawał jej mąż Mirek. - Okazywał mi miłość na różne sposoby. Czuł, że kwiaty sprawiają mi radość, dlatego często kupował mi białe frezje. Tradycją było, że w kwietniu przynosił z łąki kaczeńce. Mówiłam wtedy: „Już wiosna!”. Bo patrząc na niego czułam wiosnę w sercu.
Kiedy mówię o kobietach przychodzi mi na myśl Rebecca Kiessling – amerykańska prawniczka i działaczka pro-life, która 22 lipca 1969 r. w Michigan poczęła się z gwałtu. Dwa lata temu rozmawiałyśmy o tym jak pięknie być kobietą, bo Rebecca w wyjątkowy sposób potrafi cieszyć się z każdego momentu życia i z własnej kobiecości. Świetnie wygląda, interesująco opowiada i zachęca innych do zastanowienia się nad swoim życiem.
- Kiedy myślę o moim życiu, nie liczę zer na koncie, ani sukcesów w pracy, tylko patrzę na krzyż – powiedziała mi wtedy, zwracając uwagę na jeszcze jedną perspektywę. – To na nim Chrystus zapłacił najwyższą cenę za moje życie. Bóg dobrze wiedział, że mam wartość.
Bo Jezus zwisł na krzyżu za każdą kobietę i mężczyznę. I warto o tym pamiętać u progu Wielkiego Postu.