Słowo metropolity gdańskiego podczas Mszy św. z okazji pożegnania śp. prezydenta Pawła Adamowicza.
Jesteśmy tu dziś, w bazylice Mariackiej, sławnej gdańskiej świątyni wzniesionej przed wiekami na chwałę Maryi Wniebowziętej, aby otoczyć modlitwą pożegnania naszego brata w wierze, śp. Pawła Adamowicza, Prezydenta Miasta Gdańska. Oddać mu ostatnią posługę: braterstwa, szacunku i uznania. Wyrazić naszą solidarność z Rodziną Pana Prezydenta rażoną gromem nieszczęścia. Zaświadczyć o jedności naszych serc w obliczu tragedii, której ofiarą padł śp. Paweł Adamowicz. W naszej modlitewnej solidarności z Rodziną śp. Prezydenta Gdańska uczestniczy Ojciec Święty Franciszek. Za pośrednictwem księdza Kardynała Konrada Krajewskiego, Jałmużnika Papieskiego, przesłał różańce – znak swej pamięci i jedności – które teraz przekażę Najbliższym Pana Prezydenta Miasta Gdańska z zapewnieniem, iż przytula Ich do serca i modli się za Nich.
Ale nade wszystko jesteśmy po to, aby nagle przerwane życie Pana Prezydenta włączyć w Paschalne Misterium Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Potwierdzić i wypowiedzieć pewność naszej katolickiej wiary, że śmierć nie oddziela nas wzajem od siebie, że pozostajemy nadal w głębokiej łączności z tym, którego żegnamy na drogę wieczności. On przecież nas tylko na tej drodze wyprzedził – nagle i niespodziewanie. Wszyscy tą drogą zdążamy. Wszyscy kiedyś razem będziemy w Chrystusie.
Otwórzmy nasze serca i umysły na ten głos eschatologicznej nadziei. Mocno zabrzmiał on w pierwszym czytaniu z Apokalipsy świętego Jana: „Oto czynię wszystko nowe… I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły (Ap 21,4).
I w życiu i w śmierci należymy do Pana
My jeszcze jesteśmy pośród owych „pierwszych rzeczy”, które stanowią osnowę naszego doczesnego życia. Naszych dokonań, radości, porażek, pragnień, marzeń. Szedł drogą swego doczesnego dynamicznego, twórczego, wybiegającego ku przyszłości życia śp. Paweł Adamowicz. Niedawny zwycięzca w kolejnych wyborach na fotel prezydenta miasta Gdańska. Wychylony ku przyszłości, ku planom, projektom, marzeniom, które były przed nim, z którymi miał się zmierzyć.
21 grudnia usłyszałem po raz ostatni Jego mocny głos. Dzwonił z dalekiego Los Angeles. Składał bożonarodzeniowe i noworoczne życzenia. Dzielił się radością, że córka się tam uczy, cieszył się, że te dni odpoczynku spędzi razem z Rodziną. Cieszył się ze słońca, którego nam zabrakło. Prosiłem, by je przywiózł.
13 stycznia miała miejsce porażająca zbrodnia. Wstrząsnęła milionami polskich serc. Byłem tamtej nocy na OIOMI-e. Widziałem Pana Prezydenta. Nieprzytomnego, otoczonego gronem lekarzy walczących o rozdmuchanie płomienia jego życia. Modliliśmy się o cud, świadomi, jak tragiczny jest jego stan.
Pan ludzkich losów rozrządził inaczej. Nie wysłuchał naszych modlitw. Przy szpitalnym łóżku Prezydenta Gdańska stanął Anioł Śmierci. Otworzył przed nim bramy wieczności. Przeprowadził na drugą stronę życia. Ku Chrystusowi, którego Paweł Adamowicz stanowił – tak jak każdy chrześcijanin – własność. W liturgii dzisiejszego dnia mówi nam o tym św. Paweł Apostoł: „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie; jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana”. I w życiu i w śmierci należymy do Pana.