Słowo metropolity gdańskiego podczas Mszy św. z okazji pożegnania śp. prezydenta Pawła Adamowicza.
Swoista statua wolności
W kaplicy ostrobramskiej Matki Miłosierdzia, na pomniku upamiętniającym ofiary tragedii smoleńskiej, widnieją słowa: Media vita in morte sumus – W pośrodku życia w śmierci jesteśmy. Zaczerpnięte z Mszału Rzymskiego. Wielu z tych, którzy tamtego dnia lecieli do Katynia, aby na grobach zamordowanych polskich oficerów złożyć wieniec pamięci Ojczyzny było ludźmi, do których nagła śmierć przyszła in media vita – w połowie życia.
Przyszła w połowie życia także do śp. Pawła Adamowicza. Ofiary zbrodniczego, okrutnego, niepojętego w swej scenerii zamachu. „Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem, Gdańsk chce być miastem solidarności!”. Tak mówił Prezydent chwilę przed tragicznym zamachem podczas końcowego finału dorocznej kwesty Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Odczytujemy te słowa jako swoisty testament. Wyznanie i deklarację miłości, uznania, szacunku, zachwytu dla Gdańska. Był jego prezydentem 20 lat.
Powraca telewizyjny obraz Prezydenta Pawła z wzniesioną ku górze ręką. „To jest swoista statua wolności dla Gdańska, ale nie tylko”. Takie słowa wpisałem w Księdze Kondolencyjnej. W ręce trzymał światełko skierowane ku niebu. Ku światłości wiekuistej, gdzie mieszka Bóg „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2,4). Jakby sygnał, jakby oznajmienie – nieuświadomione wtedy – że niebawem i on będzie zmierzał ku Temu, który „zna wszystko” (1 J, 20).
Należał do pokolenia, które na drodze swych młodzieńczych lat odczuło tchnienie wichru Solidarności. Weszło w jego nurt – wtedy prześladowanej, zepchniętej do podziemia – kiedy nastał czas uniwersyteckich studiów. Pokolenie ogarnięte pragnieniem wolności i w służbie wolności. Student Paweł Adamowicz. Wydawca i drukarz podziemnego studenckiego pisma. Jeden z tysięcy tych, którzy pamiętnego 12 czerwca 1987 roku, na gdańskiej Zaspie słuchali słów św. Jana Pawła, który mówił wtedy, za tych, którzy wtedy mówić nie mogli – za ludzi „Solidarności”. Witał Ojciec święty Gdańsk: „Miasto ludzi morza, miasto ludzi pracy, wielkiej pracy (…) miasto i środowisko, w którym zrodziła się na nowo potrzeba odnowy człowieka przez pracę. Wyzwolenie człowieka przez pracę”.
Po 1989 roku włączył się w życie społeczne, polityczne, a przede wszystkim samorządowe. Takim go znaliście od lat i takim ja go znalem od 2008 roku. Lider gdańskich samorządowców. Od 1998 roku prezydent Gdańska. Zwycięzca podczas kolejnych wyborów. Ofiarował tej służbie rodzinnemu miastu swoje serce, zapał, kompetencje, wrażliwość, inteligencję, także twórczą wyobraźnię. Patriota Gdańska. Jakże wiele zrobił, aby nasze miasto wyrastało nad poziomy. Piękniało. Nasycało się rozmaitymi inwestycjami w służbie gdańskiej pamięci, edukacji, artyzmu, zdrowia, życia społecznego, użyteczności publicznej. Aby promieniowało przedsięwzięciami artystycznymi, kulturalnymi. Przyciągało ku sobie, szczególnie latem, innych. Było gościnne, atrakcyjne. Wielkie i dumne. Świadome swej ważnej roli w historii współczesności ojczyzny i chrześcijańskiej Europy.
Był człowiekiem wiary
Kościół katolicki w Gdańsku doznał od niego wiele pomocy. Wspomagał remonty historycznych zabytkowych gdańskich świątyń. Konserwację licznych zabytków sztuki sakralnej. Wiele działań Kościoła, szczególnie tych o wymiarze społecznym, mogło liczyć na wsparcie ze strony Prezydenta Gdańska.
Dziękuję za nie w godzinie pożegnania, Panie Prezydencie. Dziękuję za Pana obecność na wielu kościelnych uroczystościach, zawsze z łańcuchem prezydenckim na piersiach. Dziękuję za świadectwo wspólnoty włodarza miasta z Kościołem katolickim, który towarzyszy gdańskiej wspólnocie od godzin jego początku. Od misji św. Wojciecha, który u schyłku X wieku do słowiańskiego Gdańska przyniósł światło Ewangelii i sakrament chrztu, który wiązał drogę gdańskich pokoleń z Chrystusem.
Śp. Prezydent był człowiekiem wiary, praktykującym katolikiem. Nie wstydził się swojej wiary. Często żartobliwie podkreślał, że gdy jest w Brukseli i siada z posłami to rozpoczyna posiłek od znaku krzyża. Był związany mocnymi więzami przyjaźni z mym poprzednikiem, śp. arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim. Uważał go za swego duchowego ojca, korzystał wiele z jego doświadczenia i rozeznania zagadnień społecznych i politycznych.
Niebawem minie jedenaście lat od naszego poznania w dniu mego ingresu do archikatedry w Gdańsku - Oliwie. Jakże wiele przez te lata było naszych spotkań, rozmów. Także znaków pamięci i szacunku. Wspomnę jeden. Odwiedził mnie w warszawskim szpitalu w czasie mej ciężkiej choroby.
Śp. Pan Prezydent Paweł Adamowicz stanął już w prawdzie swego tragicznie przerwanego życia przed Bożym Majestatem. Przed Bogiem żywych i umarłych. Sprawiedliwym, wiernym i miłosiernym. Zda mu sprawę z włodarstwa swego. Zaniesie naręcze swoich dobrych czynów w służbie rodziny, bliźnich, wspólnoty Gdańska, której tyle lat przewodził. Otrzyma za nie wieczną zapłatę stosownie do swych czynów i wiary. W jego ostatniej drodze niechaj towarzyszy Panu Prezydentowi nasza modlitwa kierowana ku Matce Miłosierdzia. Rozdawczyni łask. Przewodniczce na drogach wieczności. Tak wiele było modlitwy w ostatnich dniach. Niech dalej trwają i nie ustają. Niech będą świadectwem naszych serc pozostających w harmonii z Bożym miłosierdziem. To miłość do Matki Miłosierdzia, tej z Ostrej Bramy, posiadł od swoich Rodziców przybyłych do Gdańska z ziemi wileńskiej.
Bogaty plon życia naszego brata Pawła – ludzką miarą oceniany – i jego oddana służba gdańskiej wspólnocie na stanowisku jej Prezydenta, stały u źródeł mej decyzji o złożeniu jego prochów w tej szacownej świątyni, nazywanej Koroną Miasta Gdańska.
Przez wieki składano w niej na wieczne odpocznienie zasłużonych gdańszczan, patrycjuszy, burmistrzów. Pierwsi z nich, Konrad Leczkow i Albert Hecht, zostali w jej murach pochowani w XIV wieku. Przed niespełna dziesięciu laty w kaplicy Matki Bożej Miłosierdzia, złożyliśmy podniesione ze smoleńskiego pobojowiska doczesne szczątki Macieja Płażyńskiego, marszałka Sejmu, współtwórcę polskiej i gdańskiej wolności, ofiarę tragedii smoleńskiej. To był pierwszy powrót do dawnej tradycji. Do zainicjowania panteonu osób, które dobrze zasłużyły się Gdańskowi i Ojczyźnie. Prezydent Adamowicz będzie drugim, którego prochy w tych dostojnych murach oczekiwać będą na dzień chwały w którym „Bóg nasz przybędzie” (Ps 50, 3), Chrystus „przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z nim” (Mt 25, 31 - 32).