Chrystusem Królem zakończyliśmy już jeden kościelny rok, a nowego jeszcze na dobre nie rozpoczęliśmy. Pierwsza niedziela Adwentu, dopiero przed nami.
Ten czas swoistego zawieszenia, kalendarzowo liturgicznej pauzy między Chrystusem Królem, a pierwszą niedzielą Adwentu daje sposobność do wybrzmienia słów, fraz, dialogu między Piłatem, a Panem Jezusem, przypomnianego nam minionej niedzieli.
Byliśmy świadkami klasycznego przesłuchania. Przyjrzyjmy się Piłatowi. Kim jest? Urzędnikiem, publicznym funkcjonariuszem. Ma władzę, stanowisko, wprawdzie na peryferiach cesarstwa, ale mu na nim zależy i nie chciałby go stracić. Pewno chciałby zadowolić wszystkich, ale był jak w imadle, między młotem a kowadłem. Z jednej strony oczekiwania, zarządzenia, rozkazy, upomnienia z samej góry, a z drugiej wrzenie, zamieszki, niepokoje, niezadowolenie na dole. To lawirowanie, balansowanie między jednymi, a drugimi musiało go kosztować sporo nerwów, żeby raz nie podpaść na górze i nie zamknąć sobie drogi awansu i kariery, a dwa nie zniechęcić do siebie i nie narazić się masom. Chce zadowalać Cezara i pasować miejscowym.
Z jednej strony próbuje być bezstronny: jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?; z drugiej chce uniknąć odpowiedzialności: weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa; a z trzeciej jest uwikłany i mimo dobrych chęci, bo usiłował Go uwolnić, łatwo było go zastraszyć donosem: jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara.
Usiądźmy na chwilę, jak Piłat. Blisko nam do niego, a może nawet więcej, widzimy go w sobie, prawda?
A jest tak, gdy staramy się mieć twarz, godność, jakiś wypracowany zewnętrzny wizerunek i godzić g ze społeczno – polityczno - obyczajową poprawnością. Jesteśmy Piłatem, kiedy za ugrzecznieniem ukrywamy obojętność, wrogość, nawet gotowość zniszczenia i przekupienia byleby zadbać o posadę, wpływy, władzę, znaczenie i dobre zdanie o sobie. Jesteśmy Piłatami kombinując, jak tu nie podpaść tym na górze i jak nie stracić sympatii tych na dole. Jesteśmy też Piłatami, kiedy donosami można kierować naszym myśleniem i decyzjami. Jesteśmy Piłatami, kiedy żeby zachować czyste sumienie wybiegami i kruczkami zrzucamy odpowiedzialność na innych. Mamy twarz Piłata częściej niżby nam się mogło wydawać. Powiedziałbym nawet piłatowość nam się spodobała.
A gdy Pan Jezus tłumaczy Piłatowi, po co przyszedł: przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie, pada w odpowiedzi to słynne już piłatowe cóż to jest prawda?
I nie mogę teraz nie przywołać myśli z tegorocznego wykładu inauguracyjnego prof. Krzysztofa Zanussiego na Uniwersytecie Śląskim.
Cytuję: Piłat stawiał pytanie, jako polityk, człowiek władzy. Dziś w całym świecie czujemy deficyt prawdy w relacjach z władzą, ale także w ekonomii, w mediach, w sądownictwie, w kulturze, w rodzinie. Nie wiem, czy jest dziedzina, w której erozja prawdy nie byłaby odczuwana, jako dolegliwość. Nawet Kościół, który stoi na straży Prawdy Objawionej, często bywa niewolny od zarzutu zamiatania prawdy o sobie pod dywan. (…) Skąd się wzięły czasy nieprawdy? Niesławne czasy pogardy też bazowały na nieprawdzie i dawały jej uzasadnienie (…) Kłamstwo wydawało się dopuszczalnym środkiem działania wobec napotykanych przeciwności. (…) Legendarna postać Kalego sugeruje, że jeśli ja kłamię to jest w porządku, jeśli mnie kłamią to jest złe. Kto wiec jest winien temu, że przeżywamy uwiąd prawdy? Teoretycznie prawdę zakwestionował postmodernizm, rzucając koło ratunkowe dla tych, którzy nie chcieli przyznać się do błędu (…). Trzeba było heroicznej odwagi Leszka Kołakowskiego, żeby do błędu się przyznać. Nie wielu poszło jego śladem (…) Wiemy, jak łatwo się błądzi, a jak trudno się przyznać do błędu. Dodam od siebie, że nieprzyznawanie się błędu jest już powszechnie stosowaną oczywistą oczywistością. Wracam do wykładu. (…) Na przeciwległym biegunie postmodernistycznego relatywizmu, który neguje wszelką prawdę, jest wyobrażenie prawdy absolutnej (…) Monopoliści prawdy (…) nie tolerują cudzych poszukiwań, zapominając, że prawda jest jak horyzont i oddala się od nas w miarę, jak się do niej zbliżamy. (…) Idea równości (…) zmieniła dzisiaj swoje znaczenie. Oznacza emancypację. Każdy ma prawo do własnego zdania, niezależnie od tego, jaką dysponuje wiedzą, doświadczeniem, intelektem. Reklama „Jesteś tego warta”, co oznacza, że wszyscy jesteśmy warci tyle samo. Nikt nie jest bliżej prawdy, niczyja wiedza nie jest lepsza. (…) Dziś w Europie tworzymy społeczeństwo masowe, które odrzuca wszelkie przywództwo i wszelkie autorytety. (…) Wystarczy spojrzeć na zmianę stosunków rodziców i dzieci, lekarzy i pacjentów, nauczycieli i uczniów, mistrzów i czeladników. Relacje te stają się partnerski i nie sądzę, żeby ten proces dobrze służył ludzkości, choć samo słowo „partnerstwo” na pozór brzmi pozytywnie. (…) Autorytet jest w wielu sytuacjach niezbędny. (…). Aby dopuścić myśl, że istnieje autorytet, trzeba dopuścić myśl, że prawda istnieje i że ktoś może być jej bliżej, a ktoś inny dalej. Postmodernistyczny relatywizm i wyrzeczenie się prawdy, jako powszechnego ideału wydają mi się jednym z największych zagrożeń naszej cywilizacji.(…) Tyle z wykładu.
Jeśli więc coraz częściej powątpiewamy w istnienie prawdy znaczy, że Piłat ze swoim cóż to jest prawda? na dobre już w nas się zadomowił.