- Uważam, że moim obowiązkiem było w Rzeszowie głośno wyrazić głos z Tarnobrzega, bo tam zwykle naszego miasta nie słychać - stwierdził Dariusz Bożek.
Przewodniczący Rady Miasta Tarnobrzega uczestniczył razem z przedstawicielkami Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych ze Szpitala Wojewódzkiego im. Zofii z Zamoyskich Tarnowskiej w dwóch nadzwyczajnych sesjach Sejmiku Województwa Podkarpackiego. Z wnioskami o ich zwołanie wystąpili klub PiS oraz radni opozycyjni. Posiedzenia poświęcone były sytuacji w 4 podkarpackich szpitalach, w których doszło do sporów zbiorowych pomiędzy średnim personelem a dyrekcjami lecznic.
W poniedziałek, z powodu dużej absencji chorobowej wśród pielęgniarek, przyjmowanie pacjentów wstrzymał Powiatowy Szpital Specjalistyczny w Stalowej Woli.
W sesjach uczestniczyli także wojewoda podkarpacki, dyrektorzy szpitali oraz przedstawicielki pielęgniarek i położnych, w tym także z Tarnobrzega.
- Udałem się razem z pielęgniarkami co najmniej z dwóch powodów. Jeden to chęć udzielenia wsparcia paniom. Rozmawiałem z nimi wcześniej i wiem, że ich sytuacja w szpitalu jest bardzo zła. Nie chodzi tu bynajmniej o kwestie finansowe, ale o standardy pracy, czyli - krótko mówiąc - o nasze bezpieczeństwo, gdybyśmy się znaleźli w szpitalu. Drugi powód to poczucie odpowiedzialności i obowiązku z racji pełnionej funkcji przewodniczącego rady miasta. Uznałem, że muszę powiedzieć w Rzeszowie, iż mieszkańcy są zaniepokojeni tym, co się dzieje w szpitalu, gdyż nie mają się gdzie leczyć - wyjaśnia D. Bożek. - Ponadto uważam, że moim obowiązkiem było w Rzeszowie głośno wyrazić głos z Tarnobrzega, bo tam zwykle naszego miasta nie słychać.
- Moim obowiązkiem było zabranie głosu w Rzeszowie - mówi Dariusz Bożek Marta Woynarowska /Foto Gość Podczas sesji głos zabrała Halina Sasiela-Błażejczak, przewodnicząca OZZPiP w tarnobrzeskim szpitalu, która przedstawiła racje środowiska pielęgniarskiego.
- Sytuacja w tarnobrzeskim szpitalu nie wypłynęła wczoraj, tydzień temu czy nawet rok temu. Ona ciągnie się od wielu lat. W szpitalu pracuję 17 lat. Kiedy podejmowałam pracę, usłyszałam, że na moje miejsce za bramą jest 100 pielęgniarek albo 100 położnych. Dzisiaj zaglądam za tę bramę, ale nie ma tam nikogo. Nie jesteśmy zastępowalne w zawodzie. Średnia wieku pielęgniarki i położnej wynosi 53 lata. Czy człowiek mający 53 lata, zmuszony poprzez niskie zarobki do pracy na drugim, trzecim etacie, z biologicznego punktu widzenia nie ma prawa do zwolnienia lekarskiego? Czy taki człowiek jest wydolny 24 godziny na dobę? Jeżeli pielęgniarka pracuje na oddziale, gdzie ma na odcinku pod opieką 20-30 pacjentów, do wypełnienia dokumentację elektroniczną i papierową, czy może zapewnić świadomą, jak najlepszą opiekę pacjentowi? Czy to jest fizycznie możliwe? - pytała H. Sasiela-Błażejczak.
Poruszyła kwestię poprzedniego sporu zbiorowego, do którego doszło w 2014 roku. Wówczas, po rozmowach z udziałem przedstawicieli samorządu wojewódzkiego, osiągnięto kompromis. Została wynegocjowana kwota, którą pracownicy, ze względu na trudną sytuację tarnobrzeskiego szpitala, rozłożyli na trzy transze, wynoszące po 160 zł, 200 i nie mniej niż 160 zł. - Pracodawca wprowadził jedną transzę, po czym wypowiedział porozumienie. Za to porozumienie ręczył marszałek Ortyl. To jego nieudolność, to jego niekompetencja, ignorancja doprowadziły do takiego stanu, w jakim dzisiaj jesteśmy. Tak się nie robi! Oszukano 800 osób! Pracownicy skończyli w sądzie - mówiła tarnobrzeska pielęgniarka. - I dzisiaj mamy kolejny spór zbiorowy. Przyjeżdża pan marszałek Kruczek, proponując kolejne porozumienie. Śmiech na sali. Kto uwierzy w takie dokumenty? Jeżeli firmujemy dokumenty i podpisujemy na nich, że nie wypowiemy porozumienia, to w tej sytuacji papier nie ma żadnego znaczenia.
Podkreśliła z mocą, że polskie pielęgniarki są doskonale wykształcone, odbywają kolejne kursy, zdobywają specjalizacje, kończą studia doktoranckie, otwierają własne podmioty lecznicze. Niestety, nie poprawia to jednak ich sytuacji. - Jak to powiedziała jedna z osób, czy 4500 zł to pensja głodowa? Nie, nie jest to pensja głodowa, tylko że pielęgniarka po 30 latach pracy ma na kwitku 1500 zł. To jest kryminogenny poziom zarobków - podkreśliła.