80 drużyn z 80 opiekunami i 125 wolontariuszy obsługujących różne punkty to ponad 500 osób. Podczas VII gry miejskiej "Święty Jan Paweł II naszym przewodnikiem", która odbyła się na Muchowcu, bawiło się ich jednak więcej.
- Większość to drużyny pięcioosobowe. W nielicznych są cztery osoby. Cieszymy się, że pogoda dopisała, chociaż łąka, na której się bawimy jest trochę podmokła po wczorajszych ulewnych deszczach. Tegoroczna gra jak zwykle nawiązuje do urodzin Jana Pawła II i skupiona jest na jego spuściźnie i pontyfikacie. Nawiązujemy też do św. Stanisława Kostki, którego rok obchodzimy oraz do 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości - mówił ks. Robert Kaczmarek, koordynator diecezjalny Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”.
- Mamy drużyny z Lędzin, Katowic, Czerwionki, Tychów, Siemianowic Śląskich, Pszczyny, Dębieńska. 50 z nich to grupy z kategorii klas IV-VI, 20 to gimnazja i siódme klasy, siedem drużyn było w kategorii klas I-III szkoły podstawowej i trzy ze szkół ponadgimnazjalnych - dopowiadała Ewa Biolik, koordynator VII Gry Miejskiej.
- Wykreślanka oraz krzyżówka policyjna to najtrudniejsze zadania dla mojej drużyny. Udało nam się odgadnąć hasło „Papież Polak”, ale odpowiedzi na wszystkie pytania nie znałyśmy. Jazda na rowerze za to była fajna. W grupie mieliśmy dwóch chłopców i trzy dziewczyny - mówiła Amelia Okoń, która startowała w grupie klas IV-VI.
W tej samej kategorii startowała Amelia Gluch. - Nasza grupa wiekowa miała do rozwiązania trzynaście zadań. Dla mojej drużyny najtrudniej było podbijać piłeczki pingpongowe. Gdyby nie to, że potem było trzeba piłką nożną strącić butelkę, w ogóle by nam to zadanie nie wyszło. Ale jak na drużynę złożoną z samych dziewczyn, nie było źle.
Z tej samej parafii, św. Anny w Lędzinach, przyjechała Julia Wyrwoł. - Przyjechaliśmy trzema autokarami. Ja startowałam w najmłodszej grupie. Mieliśmy do rozwiązania dziesięć zadań. Dla nas najgorszy był test wiedzy. Był bardzo szczegółowy - opowiada.
- Startowałam w kategorii klasy siódme i szkoły gimnazjalne. Nam największy problem sprawił rzut do celu. Z testem wiedzy też mieliśmy pewne problemy, ale jakoś się udało. Ponieważ była nas tylko czwórka, zadania, które musiało wykonać pięć osób, robiła moja mama, bo była naszym opiekunem. Na tej grze miejskiej byłam już dwa lata temu. Uważam, że tu jest świetna zabawa i najważniejszy jest udział, a nie zwycięstwo - opowiadała Natalia Ryszka.