Spośród prawie 1800 pątników każdy miał swoją historię i cel, który go przyprowadził na trasę. Przeczytajcie, o czym nam opowiadali na trasie.
Klerycy: Stanisław Augustynek z Więcławic (idzie trzeci raz), Tomasz Kramarczyk z Osieka (drugi raz), Bartłomiej Pluta z Lesznej Górnej i Michał Juraszczyk z Zebrzydowic (obaj debiutują na pielgrzymce).
Klerycy: Stanisław Augustynek z Więcławic, Tomasz Kramarczyk z Osieka, Bartłomiej Pluta z Lesznej Górnej i Michał Juraszczyk z Zebrzydowic
Urszula Rogólska /Foto Gość
Cała czwórka idzie w grupie św. Matki Teresy.
– Idziemy pierwszy raz. Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać – mówią Bartek i Michał. – Dziś jesteśmy przekonani, że to nie będzie nasza ostatnia pielgrzymka. Zostaliśmy niezwykle serdecznie przyjęci. Spodziewaliśmy się większego zmęczenia, ale idzie się znośnie. Ludzie tworzą wspaniałą atmosferę, która pozwala nam iść mimo jakichś trudności. Jest bardzo dużo radości – ciągły śpiew, modlitwa, mnóstwo rozmów, kontakt z ludźmi.
– Jestem na czwartym roku w seminarium, idę w sutannie i chyba to sprawia, że podchodzi więcej osób, które pytają mnie o różne kwestie związane z powołaniem, z rozeznawaniem go. Ale jest też wiele tematów związanych ze zwyczajną codziennością – dodaje Staszek.
– Na ile potrafimy, staramy się służyć innym pielgrzymom – mówi Tomek. – Myślę, że na pielgrzymce wielkie znaczenie ma obecność grupy muzycznej. Nasza jest naprawdę wspaniała. Śpiew niemal nigdy nie gaśnie, muzyczni angażują innych pielgrzymów, rozmawiają z nimi, tworzą atmosferę. Sami są zmęczeni, a jednak dopingują innych, dodają sił, zapału. To nas też mobilizuje do służby innym.