Spośród prawie 1800 pątników każdy miał swoją historię i cel, który go przyprowadził na trasę. Przeczytajcie, o czym nam opowiadali na trasie.
Siostra Gabriela Wiercigroch - albertynka rodem z Ujsoł, posługuje na Watykanie, w kuchni dla Gwardii Szwajcarskiej.
- Jestem po raz drugi na pielgrzymce łagiewnickiej, pielgrzymowałam już też parę razy z żywiecką pielgrzymką na Jasną Górę. Tutaj, w zeszłym roku, szłam z grupą św. Jana Pawła II, w tym idę ze św. Bratem Albertem - bo jak tu z tatą nie iść?!
S. Gabriela od ośmiu miesięcy posługuje na Watykanie. A na pielgrzymkę wybrała się w ramach swojego urlopu, przed zakonnymi rekolekcjami.
- Idzie się bardzo dobrze. Jest czas na to, żeby się pomodlić, pośpiewać, potańczyć, pożartować i przede wszystkim - być jak św. Brat Albert - służyć bratu, siostrze, którzy idą obok nas. Pan Bóg dał mi tu dość trudne zadanie. Nie lubię mówić, udzielać wywiadów, a w mojej grupie wciśnięto mi mikrofon do ręki i w ciągu jednego dnia co chwilę ks. Przemek Guzior prowadził ze mną "Rozmowy w tłoku". Myślę, że to działanie Ducha Świętego - musiałam się przełamać, ale przy tym mogłam się dzielić tym, co robię, jak żyję - dawać świadectwo. Myślę, że mnie samej było to bardzo potrzebne.
I dodaje: – W pielgrzymowaniu ważny jest cel, ale jeszcze ważniejsze jest wszystko, co dzieje się po drodze. Bo w drodze Pan Bóg działa przez proste gesty innych ludzi. Ważne, żeby się otworzyć i to dostrzec. To dla mnie mocne rekolekcje.
Siostra Gabriela Wiercigroch na trasie
Urszula Rogólska /Foto Gość
W czasie drogi siostra z wielkim poczuciem humoru dzieliła się swoim watykańskim doświadczeniem posługi w kuchni dla żołnierzy Gwardii Szwajcarskiej. Pięć sióstr Polek gotuje dla nich od 15 lat.
– Zadanie mamy proste – przez żołądek dotrzeć do ich serc – śmieje się s. Gabriela. – Lubią kuchnię, która jest bardzo podobna do naszej. Najbardziej smakują im opiekane ziemniaki, żeberka i kapusta. Uwielbiają też makarony. Czuję z nimi, zwłaszcza z rekrutami, wyjątkową jedność ducha, zwłaszcza jeśli chodzi o znajomość włoskiego. Pochodzą z trzech szwajcarskich kantonów. Ich rodzimymi językami są niemiecki, francuski i dla niektórych włoski. Najczęściej ze sobą rozmawiają po niemiecku, a włoskiego się uczą. To podobnie jak ja. Z każdym dniem zarówno ich, jak i mojej służby jest większa motywacja do nauki i poznawania kultury, do której trafiliśmy dzięki naszemu powołaniu.