Choć jej pielgrzymkowe "Despacito” podbiło internet, s. Janina nie czuje się gwiazdą.
Po raz pierwszy głos powołania usłyszała podczas jednego ze spotkań Drogi Neokatechumenalnej z jej założycielem: Kiko Argüello. Potem do s. Janiny Kaczmarzyk ze Zgromadzenia Służebniczek NMP (Śląskich) coraz częściej wracało pytanie: Boże, jaki masz dla mnie plan?
Była studentką na polonistyce na UKSW. O Bogu rozmawiała z kolegą - świeckim misjonarzem, a on w odpowiedzi na jej rozterki opowiedział jej bajkę o ogrodzie i ogrodniku. Pewien ogrodnik miał wspaniały ogród, a w nim wiele kwiatów. Każdy z nich był wyjątkowy. Ogrodnik co dziennie przychodził do ogrodu i dbał o swoje rośliny. Do ogrodu zaglądał też złodziej. Przypatrywał się kwiatom, oswajał je, w końcu zapragnął, by jeden z nich stał się jego własnością. Wahał się, czy go zerwać, gdyż widział, że w ogrodzie kwiat jest bardzo szczęśliwy…
- I tak zakończył. Bez puenty – mówi s. Janina.
Podjęła decyzję o wstąpieniu do Zgromadzenia Służebniczek NMP.
- "Wybrałaś ogrodnika” - powiedział w odpowiedzi na moją decyzję kolega. Więcej już się nie spotkaliśmy - wspomina. I dodaje: - Pójście do zakonu to nie do końca był "mój” wybór, raczej świadoma odpowiedź na pragnienie, które Bóg złożył w moim sercu.
Ulotkę z adresem zgromadzenia nosiła w portfelu jeszcze od czasów szkolnych. Dostała ją od siostry, która mówiła o swoim powołaniu z okazji… Dnia Życia Konsekrowanego. To było jedyne zgromadzenie jakie znała. Jedyne, do którego w gruncie rzeczy zaprosił ją Bóg.
Pielgrzymkowe "Despacito" - pełna wersja (Piesza Pielgrzymka Wrocławska 2017)
Gosc Wroclawski
Pierwsze tygodnie w zgromadzeniu przyniosły w sercu pokój. I wewnętrzną pewność, że jest na dobrej, choć niełatwej drodze. Czas nowicjatu był nieustannym zmaganiem się ze swoim „ja” i umacnianiem więzi z Bogiem.
- Wymagało to ode mnie wielokrotnego działania wbrew swojej woli i wejścia w życie rytmem wyznaczonym przez zgromadzenie - wspomina.
Pokonać wszelkie trudności pomagała jej duchowa droga św. Jan od Krzyża. To na jego cześć obrała zakonne imię - Janina.
Pewnego razu od starszej współsiostry usłyszała słowa: "Ciekawe czy się siostra zmieści się w zakonne ramki”. Po tych słowach zaczęła głębiej zastanawiać się czym jest zakonne życie. I co to są te "zakonne ramki”.
- Odkryłam, że w każdym miejscu, nawet w zakonie grozi nam, przede wszystkim mnie - popadanie w schematy. Jeśli skupię się na zewnętrznych przejawach pobożności tzw. "ramkach” grodzi to teatralizacją mojego życia. Jeśli siostry zaczną żyć jak pszczółki robotnice to klasztory staną się korporacjami. Tymczasem nie jestem ani w teatrze ani w korporacji, lecz w misji samego Boga. Osoby świeckie także mogą wykonywać te same prace, co my - pracować w przedszkolach, szkołach, czy pomagać bezdomnym. Istotą powołania zakonnego jest motywacja, dla której to wszystko robię, a jest nią Bóg - mówi.
Kiedy po ślubach wieczystych założyła na szyję zakonny Krzyż nie podejrzewała, że będzie on tak wymownym znakiem… Któregoś dnia do s. Janiny podeszła muzułmanka i z wielką agresją chwyciła Krzyż i splunęła zakonnicy w twarz.
- Zdałam sobie sprawę, że bycie siostrą zakonną i noszenie tego Krzyża - to więcej niż czuję i myślę. Pan Jezus dał przecież poznać św. Faustynie, że "istnienie świata podtrzymują dusze wybrane, to jest zakony" - mówi siostra.
S. Janina uczy katechezy w liceum i gimnazjum w Komorowie.
- Jestem odpowiedzialna za to, co widzę, a widzę w młodzieży błądzące poszukiwanie spraw wyższych. Być może jestem jedyną osobą, z którą chcą rozmawiać o Bogu, która ma okazje powiedzieć im, że masturbacja jest grzechem, wyjaśnić że sens życia nie leży w sukcesie i skuteczności - mówi z przejęciem siostra.
Na serię pytań o dowody na istnienie Boga siostra zaprasza młodych do aktywności wolontariackiej wśród osób z niepełnosprawnościami. A podczas ubiegłorocznych wakacji odkryła jeszcze jedną drogę ewangelizacji. Jej pielgrzymkowe "Despacito” podbiło internet i komercyjne rozgłośnie. Do siostry rozdzwoniły się telefony z propozycją współpracy z katolickimi wokalistami i studiami nagrań. Ale nie tylko.
- Dostałam wiele maili i telefonów od osób, które poruszone utworem chciały podzielić się ze mną swoim doświadczeniem Boga - mówi s. Janina.
I jest przekonana, że jak w całym swoim życiu, także pielgrzymkowy hit to działanie Bożej Opatrzności.