W sercu wydarzeń znalazło się dwóch ministrów: brytyjski i polski. Pierwszy reanimował. Drugi robił relację na Twittera. Zestawienie postawy Ellwooda i Sikorskiego to symboliczny obraz różnicy między brytyjskim a polskim społeczeństwem obywatelskim.
Gdy zamachowiec zaatakował w środę przechodniów na Moście Westminsterskim i przed Parlamentem, brytyjski wiceminister spraw zagranicznych przed budynkiem parlamentu pomagał ofiarom. Do sieci trafiło zrobione przez przypadkowego studenta zdjęcie, na którym widzimy ubrudzonego krwią Ellwooda, który reanimuje rannego policjanta.
W tym samym czasie na miejscu zamachu znalazł się przejeżdżający taksówką były polski minister spraw zagranicznych - Radosław Sikorski. Gdy Ellwood reanimował, Sikorski robił z okna samochodu relację na Twitterze.
Ellwoodowi podobno nie udało się uratować życia policjanta. Sikorski z pewnością miał rekordowe statystyki udostępnień na Twitterze. Ale to brytyjski wiceminister jest zwycięzcą.
Oczywiście nie można przesadnie uogólniać - na pewno w Izbie Gmin znaleźliby się tacy, którzy wzorem Sikorskiego sięgnęliby po smartfony. I zapewne na Wiejskiej w ławach poselskich zasiadają też tacy, którzy ruszyliby pomagać ofiarom, jak Ellwood. Żeby nie być gołosłownym, np taki Władysław Kosiniak-Kamysz w czasie ŚDM pracował w szpitalu jako wolontariusz. Ale ten obraz z Londynu jest doskonałym symbolem tego, jaka jest różnica w sprawowaniu władzy nad Wisłą i nad Tamizą. I pokazuje, że chociaż wiele mówimy o demokracji i społeczeństwie obywatelskim, to wciąż przed nami długa nauka tego, jak takie społeczeństwo urzeczywistniać.